Goście zaproszeni do tegorocznej edycji ARCHIBLOK, organizowanego w ramach Łódź Design Festival, mieli zastanowić się nad siłą oddziaływania ikon architektonicznych i miejskiego tła. Dyskusja wykroczyła poza te ramy i otrzymaliśmy wiele wskazówek, co powinniśmy zrobić, by polskie miasta rozwijały się we właściwym kierunku.
Jak zmieniać miasta na dobre
W bloku moderowanym przez Filipa Springera wzięli udział Bogna Świątkowska (Fundacja Bęc Zmiana), Marta Sękulska-Wrońska (Pracownia Architektoniczna WXCA), Paweł Jaworski (filozof i urbanista), Justyna Król (Pracownia Miejska), Natalia Paszkowska (pracownia WWAA) oraz Zbigniew Maćków (Maćków Pracownia Projektowa). W pierwszej części spotkania goście przedstawili krótkie prezentacje.
Gęściej i z sensem
Natalia Paszkowska przybliżyła projekt Nowej Alei Tysiąclecia (Warszawa, Praga Południe) – przestrzeni, która miałaby być przyjazna, z naciskiem na zróżnicowaną infrastrukturę komunikacyjną i łącząca pomysły na realizowanie różnych aktywności. Miejsca mającego potencjał ikony w dużo większym stopniu niż wiele nowoczesnych budynków. Zbigniew Maćków podkreślał, że trzeba przyzwyczajać się do wizji miast bardziej zagęszczonych, bez domów jednorodzinnych – zbyt kosztownych i nieekologicznych. Przyszłości upatruje w rozwoju budownictwa wertykalnego, gęstego, które jednak pozostawia odpowiednio dużą przestrzeń wspólną, zieloną, do rekreacji. Justyna Król zwróciła uwagę na pilną potrzebę przewidywania zmian, np. demograficznych już na poziomie planowania. Kierowania się trendami miejskimi, bez których kompleksowe przekształcenia zwyczajnie nie mają sensu. Marta Sekulska-Wrońska mówiła o konieczności utrzymania proporcji terenów zielonych i inwestycyjnych, jak również nadania jakości samoistnym, lokalnym inicjatywom. Paweł Jaworski skupił się na określeniu miar, jakie należałoby stosować podczas ewaluacji ikon architektonicznych: ekologicznych, społecznych, urbanistycznych, etc. Bogna Świątkowska ironicznie przyjrzała się „ikonicznym” owocom (choć raczej pasowałoby powiedzieć wykwitom) polskiej architektury sakralnej, będących niczym innym, jak marnowaniem potencjału przestrzennego, który można byłoby znacznie lepiej wykorzystać.
Różnice interesów
„Miasto trzeba wciągnąć nosem!” – powiedział Zbigniew Maćków podsumowując pierwszy wątek dyskusji. Najlepiej służy się miastu, gdy się jest „stąd”. Zna się specyfikę miejsca, jego tożsamość, ale również ludzi – włodarzy miasta, mieszkańców, samorządowców. Bycie „stąd” sprawia, że umiejętniej i skuteczniej uczestniczy się we wprowadzaniu zmian do przestrzeni miejskiej. Goście Filipa Springera byli zgodni, że obecnie nie trzeba już przekonywać polityków do swoich pomysłów. Nie zmienia to faktu, że w Polsce nadal myśli się kadencyjnością, dlatego większość projektów upada ze względu na wieloletni proces realizacji. „Brakuje też otwartości na współdzielenie ryzyka inwestowania w miejskie tło. Tego ryzyka, które podejmuje również architekt. Ono nie jest wpisane w sposób, w jaki funkcjonuje samorząd„, zauważyła Justyna Król, a Zbigniew Maćków dodał, że „Strach przed ryzykiem jest wprost proporcjonalny do wielkości miasta”. I że brakuje wyważonej dyskusji, think tanków, które dadzą włodarzom wskazówki – jak działać.
Bogna Świątkowska zwróciła uwagę na rolę inwestorów, w Polsce – niezmiennie – mających ostatnie słowo. A ponieważ politycy nadal nie potrafią negocjować warunków zaangażowania finansowego sektora prywatnego w zagospodarowywanie przestrzeni wspólnej (szkoły, przedszkola, przestrzenie rekreacyjne), najlepiej byłoby, gdyby państwo nie pozbywało się kolejnych działek, a samo przejęło rolę inwestora. Na razie jednak „(…) nawet w Kenii powinności deweloperskie są większe„, zauważył Maćków. I tutaj pojawiła się kwestia samej wizji miasta. Czy ma ona w ogóle sens, jeśli inwestor nastawiony jest wyłącznie na zysk? Według Pawła Jaworskiego potrzebna jest wizja i… „to ona powinna nas łączyć. To jest problem naszej polityki przestrzennej, że te grupy (miasto, samorząd, inwestor), nie potrafią się dogadać”. I – jak dodała Bogna Świątkowska –„Żyjemy w czymś, co jest urbanistyką przypadku, chaosu„.
Poczuć przyszłość
Filip Springer w ostatniej części dyskusji zaproponował, by zastanowić się nad językiem, narzędziami, jakimi należałoby się posługiwać, by uświadomić społeczeństwu potrzebę zmian na dobre. Paweł Jaworski wrócił do wątku opowiadania lokalnym językiem, myśleniem lokalnym i podkreślaniem, że „każda z tych rzeczy dotyczy również mnie„. Bogna Świątkowska zwróciła uwagę na poziom edukacji społecznej, bo trudno jest mówić o zmianach, gdy o dobrej jakości przestrzeni wspólnej świadczyć mają pomniki. „W Polsce nie myśli się jakością, tylko czy dana przestrzeń reprezentuje nasze przekonania” – skwitowała. Zbigniew Maćków z kolei przyznał, że dużą rolę do odegrania ma w procesie komunikacji, jak i na etapie realizacji środowisko architektów. Powinno ono wziąć na siebie ciężar oświeconego przewodnictwa: „Nie jednak jako wszechwiedzącego demiurga, a mentora, który weźmie na siebie odpowiedzialność, wskaże kierunki, zaproponuje zmiany w oparciu o konkretne dane.”
Najgłośniej jednak zabrzmiał argument, że jedynym sposobem na zrozumienie, dlaczego i jakie zmiany są potrzebne, jest dać ludziom sposobność doświadczenia przyszłości (choćby poprzez stworzenie przestrzeni, w której będzie można porównać, np. powietrze czyste i zanieczyszczone). Sama opowieść dziś już nie wystarczy.
Fot.: Łódź Design Festival