Przedmioty domowe w roli eksponatów: niecodzienna wystawa w Instytucie Dizajnu
Rodzinny serwis kawowy, krzesło z targu staroci, srebrna maselniczka, barek na kółkach z piwnicy dziadków - w kieleckim Instytucie Dizajnu można obejrzeć wystawę przedmiotów codziennego użytku, należących do bohaterów książki Aleksandry Koperdy Odwiedziny. Rozmowy o dizajnie.
„Przedmioty domowe. Rzeczy w życiu człowieka” to tytuł wystawy organizowanej przez Aleksandrę Koperdę z krakowskiego Hygge Blog we współpracy z Instytutem Dizajnu w Kielcach. Pracę nad wydarzeniem poprzedziło wydanie książki Odwiedziny. Rozmowy o dizajnie, opowiadającej o ciekawych ludziach, niezwykłych wnętrzach, przedmiotach, które się w nich mieszczą oraz ich historiach. 15 bohaterów książki autorka zaprosiła do współtworzenia wystawy i zaprezentowania na niej wybranych przedmiotów codziennego użytku.
35 wybranych eksponatów na co dzień funkcjonuje w konkretnych przestrzeniach mieszkań. Nie sposób jednoznacznie określić ich wartość – część to ikony dizajnu, klasyki będące cennym świadectwem historii, część to przedmioty o wartości sentymentalnej.
Wśród eksponatów znajduje się m.in. zegar Emilii Obrzut projektantki graficznej i twórczyni Patyny, pierwszej polskiej platformy z meblami i dekoracjami vintage, która uważa, że dom jest do mieszkania i należy się w nim przede wszystkim dobrze czuć. Prezentowany na wystawie zegar (nazywany kominkowym) został wyprodukowany w latach 60. i 70. przez Zakłady Maszyn Biurowych Predom-Metron w Toruniu. Za czasów Gierka był stawiany głównie na meblościankach i lodówkach, dostępny z sekundnikiem lub bez, zasilany baterią R14. Występował w intensywnych kolorach: pomarańczowym, niebieskim i czerwonym, co w połączeniu z futurystyczną formą czyniło go dość charakterystycznym elementem wystroju ówczesnych mieszkań.
– O tym, że ustrzelony lata temu pod krakowską Halą Targową charakterystyczny, kulisty zegar to słynny Z 312-1, dowiedziałam się wiele miesięcy później, kiedy moje cotygodniowe szperanie na pchlim targu przybrało bardziej profesjonalną formę i przekształciło się w facebookowy Wysoki Połysk. Tamtego zimowego dnia było to dla mnie po prostu jedno z wielu oryginalnych znalezisk wyłowionych z morza przedmiotów zajmujących rozległy plac największego krakowskiego targu staroci. To, co odróżniało go od pozostałych, to cena – na tamte czasy zawrotna. Za klasyk dizajnu zapłaciłam całe 20 zł – mówi Emilia Obrzut.
Innym ciekawym eksponatem jest kwietnik należący do Julii Mirny – ilustratorki, graficzki oraz miłośniczki vintage, będącej typem “zbieraczki”.
– Kwietnik jest jedną z pierwszych rzeczy do mieszkania, którą kupiłam za grosze w internecie. Wtedy, czyli jakieś 8 lat temu, zaczęłam urządzać praktycznie puste wnętrze wynajętego mieszkania na warszawskim Żoliborzu i odkryłam, że meble i przedmioty z czasów PRL-u są bardzo niedoceniane, a przez to tanie. Swoje zbieractwo zaczęłam od tego kwietnika i tak przez lata kolekcjonowałam tani dizajn. Kwiaty na kwietniku to pochodne hoi mojej zmarłej babci z Sopotu, która zasadziła ten kwiat jeszcze w latach 70. Poobcinałam sporo gałązek, które obrastają już pół sopockiego salonu, ukorzeniłam je w Warszawie i zasadziłam. Każda z gałązek ładnie rośnie jako osobna roślina, część z nich mam w domu, część rozdaję znajomym. Chcę, aby hoja babci żyła wiecznie. Czekam na kwitnący cud – mówi Julia Mirny.
Wystawa w Instytucie Dizajnu jest otwarta dla zwiedzających od 1 lutego.
Oprac. na podst.: mat. prasowe Hygge Blog