Lampy wzięte z kosmosu

Dla twórców oświetlenia inspirujące może być nie tylko Słońce. Obok najbardziej oczywistego źródło światła pojawiają się inne planety, a nawet ich układy. Stąd tylko krok do zabaw z grawitacją…

trzy świecące okrągi na sznurkach w pokoju z niebieską podłogą

Lee Broom Observatory

Konstelacje i półksiężyc nieoczywisty

Tak jak gwiazdy tworzą konstelacje, tak lampy inspirowane układami planet łączą się w większe grupy. Można je dowolnie komponować – jednym słowem: pobawić się w demiurga, od którego zależy, jak dzisiaj się ułożą. A może w nocy zechcemy mieć inne światło niż za dnia? Wszystko jest możliwe z lampami Lee Brooma, które projektant pokazał na wystawie Observetory. Swoje obserwatorium astronomiczne wyposażył np. w zbudowaną z dwóch dysków Eclipse (z ang. „zaćmienie”). Lampa składa się z lustrzanego i chromowanego dysku, które zachodzą na siebie, tworząc iluzję zaćmienia.

 świetliste pół-okręgi zawieszone na białej ścianie

Lee Broom Eclipse

Jego Orion daje wspomnianą możliwość zmian konfiguracji – kompozycja może przybierać kierunek wertykalny lub horyzontalny. Aurora to, według słów samego projektanta, „skalowany żyrandol”, którego pierścienie można układać. Światło przybiera postać subtelnej aury, która otacza przedmiot i nadaje tajemniczości.

paski światła zawieszone na krzyż na nieregularnej ścianie

Lee Broom Orion

Bryła przeciętej na pół lampy Crescent przywodzi na myśl półksiężyc, otoczony mosiężną obręczą. Blisko jej również do Saturna – wygląda tak, jakby pierścień przeciął planetę na pół… Tidal to zaś dwie połowy, które najwyraźniej specjalnie się rozdzieliły, żeby odsłonić światło, które skrywała kula.

przecięta kula światła na tle beżowej żaluzji

Lee Broom Crescent

podzielona czarna kula ze światłem w środku

Lee Broom Tidal

marmurowo-szklana kula z wzorami

Lee Broom Globe Light

Wszystkie lampy „kosmiczne” – Eclipse, Tidal, Aurora i Orion – wykorzystują światło ledowe.

jasny korytarz z żyrandolami ze świetlistych pasków

Lee Broom Aurora

Stopić się ze światłem, czyli żar ze środka Ziemi

Gdy nieco zmienimy perspektywę z tej kosmicznej na ziemską, możemy pokusić się o bliższy kontakt z naszą planetą. Najpierw za pośrednictwem satelity, a raczej przypominającej ją lampy Curve.

dwa czarne walce z metalową obejmą w pokoju z lampami

Tom Dixon Curve

Później docieramy do samego wnętrza Ziemi. Lampy Toma Dixona przypominają gorącą magmę, która powstaje w głębi globu. Są nieco surrealistyczne i w dużym zagęszczeniu sprawią, że wnętrze zacznie żyć…to znaczy płynąć własnym życiem. Tylko patrzeć, aż powietrze wokół będzie drgać od gorąca.

bąble miedzianego koloru w pomieszczeniu zielono oświetlonym

Tom Dixon Melt

szary fotel na żółtym dywanie obok miedzianej artystycznej dekoracji

Tom Dixon Melt

Wydmuchać sobie niebo nieidealne

Ponad tym wszystkim, ponad kosmicznymi i ziemskimi prawami, astronomią i reakcjami chemicznymi, słowem: tym, co nazwane, stoi nasza wyobraźnia. A ta może zechcieć pokolorować niebo albo zamknąć powietrze w pokoju w kolorowych bańkach. Bo dlaczegóżby nie? Projektanci BOCCI też nie widzą w tym problemu, dlatego proponują żyrandol, który skomponujemy sami.

świecące kolorowe kulki na sznurkach na tle nieba

NDD Night, BOCCI

Sami sobie robimy niebo pod sufitem.

Do wyboru mamy kuliste zawieszki z dmuchanego szkła, które wypełnia kolor. Wyjątkowa jest w nich niepowtarzalność każdego elementu i niedoskonałość formy – proces dmuchania szkła jest przerywany, obiekt wyciąga się z matrycy i ponownie do niej wkłada. Powstają z tego ni to kule, ni to sześciokąty, których kształty, wielkości, kolory i wreszcie konfigurację wybieramy sami. Sami sobie robimy niebo pod sufitem.

kuleczki z różnokolorową zawartością w pokoju z podzielonym oknem

Qubique, BOCCI

duży obraz w ramie nad skórzaną kanapą obok nietypowej lampy

Flight Loft, BOCCI

bańki świetle połączone metalową rurką

BOCCI 14.1

Oceń ten artykuł

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

0 / 5. 0

No votes so far! Be the first to rate this post.

Magdalena Torczyńska-Moradi autor MAGAZIF.com

Pisze od ósmego roku życia, wyżywa się redaktorsko od 2007 roku. Łączy w sobie skrajności, o których boją się szepnąć nawet syczące S i złowrogie Ó z tysięcy stron, których dotknęła. Nigdy nie umiała rysować, śpiewać, grać na instrumentach ani w koszykówkę, więc pozostała jej rzeźba, tyle że w słowach. Robi to z przyjemnością, prowadząc własną firmę Tekstem. Redaguje, pisze i pilnuje, żeby inni robili to ładnie. W przyszłości ma zamiar też zadbać o najmłodszych czytelników, dokładając kilka cegiełek do rynku wydawnictw dziecięcych.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama