Podróże architektoniczne do Włoch z ArchiTour – budowanie relacji z architektami
Coraz częściej jeździmy do miejsc, które przy okazji pozwalają nam pogłębiać nasze pasje. W przypadku Włoch są to np. wizyty w winnicach i zgłębianie wiedzy dotyczącej win czy lekcje kuchni włoskiej. Samorozwój, zwłaszcza w Italii, może odbywać się w duchu slow, w dodatku w pięknych okolicznościach przyrody. Wyjazdy w wyjątkowe miejsca skierowane akurat do architektów to jednak nie tak oczywista sprawa, bo ani to wyjazd służbowy na kolejne szkolenie, ani taki zupełnie niewinny relaks na łonie natury. M.in. o te wyjątkowe, architektoniczne podróże pytamy Justynę Smolarczyk, właścicielkę Slow Italii, odpowiadającą za projekt ArchiTour.
Magdalena Torczyńska-Moradi (MAGAZIF.com): Mówisz o sobie „organizatorka doświadczeń”, a nie „właścicielka biura podróży”. Skąd pomysł na podróże architektoniczne? Jaka idea Wam przyświeca, gdy zabieracie twórców i przedstawicieli branży architektonicznej na Wasze wycieczki?
Justyna Smolarczyk: Biura podróży… zawsze źle mi się kojarzyło to sformułowanie. Z wycieczkami busem po 15 godzin i czasem zorganizowanym co do sekundy. Ze sztampowymi miejscami. Lubię mówić o doświadczeniach, bo to one kreują nasze życie i to dzięki nim zmieniamy siebie i kształtujemy swoją osobowość. W Slow Italii jesteśmy głodni doświadczeń, emocji, które nasi goście zapamiętają na całe życie. Podoba nam się ta sprawczość, nisza, do której trafiamy, i perełki, które znajdujemy. Organizujemy podróże, na które chcą jeździć architekci, bo widzą w tym wartość. Firmy z kolei chcą zapraszać na takie wyjazdy, bo budują z architektami i designerami głębokie relacje.
Skąd pomysł? Już kilka lat temu pilotowałam wycieczki premium we Włoszech dla największych polskich touroperatorów. Następnie założyłam Slow Italię, organizując podróże incentive dla firm. Poruszanie się w branży architektonicznej, w rodzinnym biznesie, zapoczątkowało ideę połączenia podróży z architekturą. Budowałam relacje z architektami, organizując eventy, a później wyjazdy. Nie bez znaczenia okazał się fakt poznania Moniki z wiodącej firmy produkcyjnej, współpracującej z polskimi architektami, która była dla mnie inspiracją do organizowania takich podróży. Dzisiaj mamy kontakty w całej Italii, docieramy tam, gdzie inni by chcieli, ale nie wiedzą jak.
Jak taki przykładowy wyjazd może wyglądać? Tak, jak klient sobie zażyczy, czy macie sprecyzowane oferty, z których można wybierać?
Chciałabym podkreślić, że architoury nie są wycieczkami masowymi. Wszystko planujemy i organizujemy pod danego klienta, według jego preferencji. To mnóstwo pracy, bo nie da się „wygenerować” tak po prostu oferty z systemu. Telefony, maile, nasze know-how, kontakty we Włoszech (a pamiętajmy, że Włosi to naród, dla którego relacje są bardzo ważne). Wspólnie wybieramy kierunek pomiędzy: Mediolanem, Rzymem, Bolonią, Bari, Neapolem, a ostatnio także regionami takimi jak Umbria i Sycylia. Klient decyduje o długości trwania takiego wyjazdu, budżecie czy liczbie zaproszonych osób. I zawsze ktoś z naszego teamu towarzyszy gościom jako pilot włoskojęzyczny / przewodnik / ogarniacz w jednym. Największym komplementem dla mnie i dla całego cudownego zespołu Slow Italii jest, kiedy po wspólnych wyjazdach słyszę nie tylko, że wycieczka była świetna, ale że przyniosła konkretną wartość, np. w postaci współpracy.
Czy są to np. wyjazdy dla zespołu jednej firmy, bardziej przypominające wyjazd integracyjny, czy raczej dla wybranej garstki twórców z różnych środowisk, którzy szukają natchnienia, nowych podniet estetycznych albo wiedzy o jakimś zakątku?
To zależy. Odpowiedziałabym, że wszystkie opcje wchodzą w grę. Są firmy, które zapraszają architektów, którzy ze sobą na co dzień pracują – i wtedy jest to wyjazd team buildingowy, integracyjny. Ale najczęściej jest tak, że na dany wyjazd zapraszani są architekci, którzy są z różnych miast i nie znają się osobiście. To i tak nie ma większego znaczenia, bo po powrocie z takiego ArchiTouru wszyscy automatycznie są zintegrowani, a to za sprawą: wspólnych biesiad, kolacji, czasem w tematycznych stylach, warsztatów z designerami, rejsów na łodziach i katamaranach, warsztatów lodów rzemieślniczych, cooking class… Zapraszani przez firmy architekci mogą oczywiście czerpać inspiracje, zobaczy na żywo budynki, o których wcześniej tylko słyszeli lub czytali, spotkać się z inną kulturą projektowania – włoskim podejściem do architektury i designu, porozmawiać z włoskimi gwiazdami wielkiego formatu, zobaczyć biura projektowe i poznać ich charakterystykę. To jest coś, czego sami, na własną rękę, nie mogliby doświadczyć. Właśnie. W Slow Italia bardziej chodzi nam o doświadczenie niż inspiracje. Myślę, że architekci nie potrzebują inspiracji samej w sobie, bo mają mnóstwo pomysłów, często podróżują, szkolą się, otaczają się pięknem, mają niesamowitą wyobraźnię. Potrzebują uwolnienia głowy choć na kilka dni i nabrania innej perspektywy.
Czym się wyróżniacie i jaką wartość przynosicie architektom i sponsorom takiego wyjazdu? Czy takiej firmie opłaca się organizować wycieczkę, bo zakładam, że nie są to małe budżety?
Mam potwierdzenia, że takie wyjazdy bardzo się opłacają, za czym przemawia fakt, iż klienci wracają do nas co roku. Przede wszystkim wchodzimy w buty naszego klienta i szukamy włoskich architektów oraz designerów, którzy pasują do profilu danej firmy. Po to, aby każda ze stron: architekt włoski, zaproszeni architekci z Polski i oczywiście dana firma czerpali jak najwięcej wspólnych korzyści. Oprócz spotkań z włoskimi architektami i biurami światowej sławy czy deweloperami możemy zaproponować tour po najlepszych showroomach w Mediolanie, Florencji, Bolonii, odwiedzić np. fabrykę designerskich przedmiotów, spotkać się z twórcami prywatnie i wspólnie udać na aperitivo. Do tych spotkań branżowych staramy się dodawać szeroki wachlarz fajnych i ciekawych doświadczeń, które zostaną w pamięci zaproszonych architektów na długo.
Tej wiosny zorganizowaliśmy dla marki Paradyż i Akademii Paradyż, od A do Z, wyjazd dla topowych designerów z Polski. Warsztaty z Rossaną Orlandi i z Giovanną Castiglioni były dużym sukcesem. Mieliśmy również spotkanie na dwa tygodnie przed Salone del Mobile z Marią Porrą czy Marvą Griffin. Podam kolejny przykład, z inną topową marką: majowy wyjazd dla innej marki do Neapolu i spotkanie z Pica Ciamarrą – gwiazdą południowych Włoch – człowiekiem z prawdziwą charyzmą. W świecie architektury i designu tych nazwisk nikomu nie trzeba przedstawiać. Ilu polskich twórców może poszczycić się takimi znajomościami? No i wreszcie branding i detale – przywiązujemy do tego ogromną wagę.
Koncentrujecie się na Włoszech. To zrozumiałe dla każdego, kto choćby liźnie włoskiego la dolce vita. W słonecznej Italii sztukę wchłania się z każdym oddechem. Jak się żyje i pracuje we Włoszech, gdy nie pochodzi się z tego kraju, ale traktuje go jak drugi dom? Czy są wyraźne różnice w podejściu do pracy? Mam na myśli głównie biura projektowe, a później także wykonawców. No i samych inwestorów.
Włosi lubią otaczać się pięknem, począwszy od ubrań, przez kobiety, aż po sztukę. Na terenie włoskiego „buta” mają wszystko: od pięknych gór, poprzez zielone gaje i winnice, aż po plaże na południu, o których mówi się „włoskie Malediwy”. Dziedzictwo UNESCO jest tutaj na każdym kroku, chociażby renesansowa sztuka w pierwszym napotkanym kościele we Florencji. Całe Włochy to muzeum pod gołym niebem. Życie i praca w tym miejscu może wydawać się bajką, ale nie zawsze tak jest. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że więcej się tutaj remontuje i przebudowuje, niż buduje od nowa. I pewnie w tym miejscu, stereotypowo, powinnam powiedzieć, że we Włoszech jest czas na wszystko, tylko nie na pracę. Tak nie jest. Architekt we Włoszech to prawie archeolog. Gdziekolwiek się zaczyna, robotnicy napotykają na zabytki, ruiny – to wszystko wymaga czasu, badań, mnóstwa pozwoleń i wizyt w urzędach. No i oczywiście kreatywności. Dodatkowo Włochy są narażone na wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, czy jak ostatnio w regionie Emilia Romania – powodzie. Niezwykle trudno jest projektować, dlatego wszystko się tutaj wydłuża. Do tego dochodzi jeszcze słynna włoska biurokracja. We Włoszech trzeba naprawdę ciężko pracować, aby osiągnąć sukces. Gdy nie pochodzi się z Italii, droga do celu może być jeszcze bardziej zawiła, ale najważniejszy jest efekt i satysfakcja, jaką przynosi nam nasza praca.
Komu najbardziej poleciłabyś podróż architektoniczną? Poszukującym kontaktów biznesowych czy może szukającym inspiracji albo świeżego spojrzenia? Pewnie jednym i drugim. Więc może inaczej: komu Wasza oferta i taki wyjazd da najwięcej wymiernych korzyści?
Tak, jednym i drugim. Dla młodych architektów i designerów taka podróż to kolejne doświadczenie, które zaowocuje – jeżeli nie teraz, to w przyszłości. Ja osobiście, gdy mieszkałam i studiowałam w Mediolanie, zajmowałam się wieloma rzeczami i projektami, aby zdobyć właśnie cenny bagaż doświadczeń czy zawrzeć nowe znajomości, które teraz przekładają się na pracę. Okazje zawsze są, ale trzeba potrafić je wykorzystać. Dla profesjonalistów i będących już na rynku – nowe kontakty biznesowe, odpoczynek od „bieżączki”, ale również biznes… We Florencji poznałam włoskiego architekta, który zaprojektował chyba pół Krakowa, współpracując z polskimi biurami. Dla kogo jest taki wyjazd? Dla architektów, oczywiście, ale przede wszystkim dla firm, które szukają czegoś nowego i świeżego, i co przede wszystkim przynosi efekty! Ja zawsze chętnie się spotkam, żeby pokazać możliwości wspólnego działania i „zaprojektowania” wspaniałego wyjazdu.
Więcej o podróżach architektonicznych dowiesz się ze stron Slow Italia i ArchiTour.