Dr Maria Balshaw CBE została mianowana dyrektorką Galerii Tate w 2017 roku.Jest pierwszą kobietą na stanowisku dyrektora tej instytucji, na którą składają się cztery galerie, brytyjska narodowa kolekcja sztuki, a także międzynarodowa sztuka współczesna. Max Lamb jest projektantem i twórcą mebli oraz innych przedmiotów, znanym ze swojego podejścia do surowca polegającego na dokładnym zbadaniu jego charakterystyki i potencjału. W przeszłości eksperymentował m.in. ze stopem cyny z antymonem i miedzią, polistyrenem, granitem, a także pochodzącą z odpadów wełną; w swojej pracy wykorzystywał zarówno techniki cyfrowe, jak i starodawne metody pracy. Oboje współpracują w ramach projektu Legacy.
Dr Maria Balshaw
Na mój typowy tydzień składają się przede wszystkim spotkania rozłożone w ciągu całego dnia, po których następują wieczorne otwarcia wystaw, często z późniejszym posiłkiem. Zazwyczaj przemieszczam się między galeriami, a potem ok. 18 muszę się przebrać. Od jakiegoś czasu przechowuję moje stroje w komodzie znajdującej się w korytarzu, ale nigdzie nie mam miejsca na buty czy akcesoria do makijażu. Nie potrafiłam dokładnie opisać przedmiotu, na którym by mi zależało, więc powiedziałam Maksowi Lambowi, że potrzebuję połączenia wiszącego lustra z parawanem z miejscem do przechowywania, które łącznie dałoby mi możliwość przebierania się. Wrócił do mnie z informacją: „To, czego ci trzeba, to pokojowiec (ang. „valet”). Rozbawiło mnie to, ponieważ dziewiętnastowieczny dżentelmen w podróży zazwyczaj korzystał z zestawu podróżnego (ang. „valet”), na który składały się elementy takie jak komódka, walizka i lustro, a jaki ze mnie dżentelmen z XIX wieku! Pokojowiec to jednak także męski służący, dbający o innego mężczyznę, a potrzeba zadbania o mnie w tym wypadku była jak najbardziej uzasadniona. A skoro taki zestaw pokojowy może tak samo pomieścić zestaw do golenia jak i zestaw do makijażu, spokojnie może poczekać do przejęcia przez kolejnego dyrektora, bez względu na płeć.
Spodziewałam się, że Max wróci do mnie z jakąś geometryczną propozycją z przegródkami, lecz on zaproponował duży, amorficzny parawan, coś w kształcie ducha z różnymi elementami, które przypominają jego członki. Wszystkie elementy pasują do siebie wzajemnie w bardzo przyjemny dla użytkownika sposób, a otwarte pory czerwonego dębu amerykańskiego zostały zabarwione na morski turkus, jeden z moich ulubionych kolorów.
Bardzo chciałam współpracować z Maxem, ponieważ jest twórcą, którego dzieła pojawiały się w galeriach. Być może jego warsztat nie jest tym, do którego naturalnie bym się zwróciła w pierwszym odruchu – bardzo nawiązuje do natury i czasami pracuje z przesadzonymi formami, podczas gdy ja reprezentuję stereotypową estetykę duńskiego modernizmu – stosunkowo prostą i bez upiększeń. To w sumie był najlepszy aspekt tej współpracy – podróż. Bardzo dużo nauczyłam się na temat tego, jakie podejście Max ma do surowca i w jaki sposób dany przedmiot może odpowiedzieć za potrzebowanie zleceniodawcy. W efekcie powstało coś, czego bym sobie nigdy wcześniej nie wyobraziła, a jednocześnie coś, co w sposób absolutnie doskonały spełnia moje potrzeby i oczekiwania.
Uwielbiam proces, w ramach którego drewno nabiera formy i mieści w sobie historie. Fascynują mnie pięknie wykonane drewniane przedmioty. Drewniany przedmiot z mojego życia, który przychodzi mi na myśl to młotek mojego ojca. To było niewielkie narzędzie, którym posługiwał się wykonując drobne prace domowe i przez całe moje dzieciństwo znajdowało się w zasięgu ręki zawsze wtedy, gdy coś wymagało naprawy lub usprawnienia; z pomocą tego młotka ojciec wykonał dla mnie bujany fotel. Tata korzystał z tego idealnie dopasowanego do jego ręki młotka przez 65 lat, więc niesie on historię jego życia. Na tym właśnie polega dziedzictwo.
Max Lamb:
O co poprosiła Cię zleceniodawczyni i dlaczego?
Maria Balshaw poprosiła mnie, abym w swoim projekcie skupił się na jej środowisku biurowym w Tate. W ciągu dnia wielokrotnie pojawia się w biurze i je opuszcza, a wieczorami uczestniczy w aukcjach charytatywnych, bierze udział w spotkaniach czy wernisażach. Biuro jest praktycznie jej drugim domem i potrzebuje miejsca do przechowywania strojów i przebierania.
Jakie podejście do projektowania reprezentuje twoje studio i jak wpisuje się ono w stworzony przedmiot?
Zwykle sam zajmuję się tworzeniem projektu i jego wykonaniem, ale tym razem tak się nie stało ze względu na to, że za produkcję odpowiedzialny był warsztat Benchmark. Moje projekty często zmieniają się podczas procesu produkcji poprzez eksperymentowanie z materiałami i testowanie nowych technik. Zależało mi na tym, aby rozpocząć proces projektowania od wykonania próbek i przeprowadzenia testów kolorystycznych na czerwonym dębie amerykańskim, ponieważ od początku wiedziałem, że Marię interesuje kolor.
Jaki był twój punkt wyjścia do projektu i jak ewoluował?
Pomysł na „Pokojowca” (ang. Valet) wziął się od wieszania ubrań. Niemal natychmiast chciałem nadać mu ludzkie cechy, które świetnie by współgrały z tkaninami. Zacząłem od miękkich form i kształtów, z haczykami i wypustkami wykonanymi z kawałków materiału. „Pokojowiec” miał być przedmiotem wolnostojącym, a nie przymocowanym do ściany, więc musieliśmy pamiętać o tym, by projekt był trójwymiarowy i posiadał stabilną podstawę. Ten przedmiot ma swoją osobowość, jest prawie jak osoba stojąca w pokoju i podająca Marii jej ubrania.
Jakie były techniczne aspekty projektu?
Zacząłem od dość skomplikowanych form łamanych, które wymagały zainstalowania gotowych zawiasów, których nie chciałem używać, albo stworzenia własnej, bardziej skomplikowanej wersji zawiasu. Chciałem maksymalnie uprościć projekt i spodobał mi się koncept wpasowywania komponentów w siebie, inspirując się meblami w płaskiej paczce do samodzielnego montażu, ale wychodząc poza nasze postrzeganie takich mebli. Dobrze to współgrało z miękkością, którą nadałem czerwonemu dębowi poprzez zaokrąglenie i uwypuklenie krawędzi.
Jak jeszcze przetworzyłeś drewno?
Jedną z unikalnych cech czerwonego dębu i jedną z głównych różnic między dębem czerwonym a innymi gatunkami drewna jest duża porowatość surowca, czyli słoje przyrostu, co sprawia, że jest to materiał bardzo podatny barwienie. Interesowało mnie, w jaki sposób mogę zmienić kolor drewna, zachowując jednocześnie jego naturalny odcień. Nałożyłem kolor na powierzchnię drewna, wciskając go głęboko w pory, pozwoliłem mu wyschnąć, a następnie zeszlifowałem drewno tak, aby barwa była widoczna w otwartych porach, ale nie na całej powierzchni. W ten sposób barwa nie przysłania naturalnego koloru czerwonego dębu.
Czym jest dla ciebie praca z drewnem?
Pytanie, które jest mi często stawiane, to czy mam ulubiony surowiec, na co odpowiadam: nie, nie mam. Lubię wszystkie materiały i nie dyskryminuję żadnego z nich. Jednak w tym projekcie odchodzę od sposobu, z jakim w przeszłości pracowałem z drewnem. Prawdopodobnie jednym z moich najważniejszych projektów związanych z tym surowcem było Drzewo Mojego Dziadka z 2015 roku, kiedy to ściąłem 187-letni jesion na farmie mojego dziadka w Yorkshire i obchodziłem się w szczególny sposób z tym konkretnym drzewem i materiałem, jak najmniej go obrabiając. Powstałe w ten sposób stołki, stoły i krzesła są raczej kawałkami drzewa niż kawałkami drewna.
Co sprawia, że przedmiot może zostać wejść do zasobów dziedzictwa (ang. Legacy)?
Myślę, że to takie przedmioty, z którymi użytkownik lub właściciel nawiązuje relację. Nie ma znaczenia, co to jest ani jak cenne jest, bo przecież nie chodzi o wartość pieniężną, ale o sentymentalne uznanie lub związek. Typowe podejście do projektowania polega na stworzeniu przedmiotu, który w naszym odczuciu może być pożądany przez innych, ale tak naprawdę nie wiadomo, czy tak się stanie. Sposób, w jaki rozpoczął się ten projekt, z bezpośrednią komunikacją między zleceniodawcą a projektantem sprawia, że prawie niemożliwe jest, aby nasz przedmiot nie stał się elementem dziedzictwa. Proces twórczy bazuje na prawdziwym zrozumieniu tego, czego potrzeba drugiej osobie.
Fot. i oprac. na podst.:
mat. prasowe AHEC