O jednym z najnowszych projektów oraz o tym, czym naprawdę jest styl skandynawski rozmawiamy z założycielem SIKORA WNĘTRZA, Janem Sikorą, architektem wnętrz i wykładowcą gdańskiej ASP, członkiem SARP.
Można pokusić się o stwierdzenie, że styl skandynawski jest z nami kolejny sezon i ma się całkiem nieźle, a co w tej kwestii słychać u samych Skandynawów? Nadal lubują się w hygge i dążą raczej do minimalizmu, czy coś się w tej kwestii zmienia?
W Polsce znamy głównie międzynarodową interpretację stylu skandynawskiego – to synteza, która niewiele ma wspólnego z prawdziwymi „skandynawskimi wnętrzami”. Podczas kilku lat, gdy miałem przyjemność pracować tam w fabryce mebli i projektować wnętrza, zauważyłem, że podstawą stylu jest tu drewniana konstrukcja domów, która dla przykładu obecnie w Polsce nie jest popularna. Tworzy się też wnętrza wykończone drewnem, bo to łatwo dostępny materiał. Jest tam też dostępne mało produktów (mebli, ale także np. FMCG). Z naszej perspektywy może to być odbierane jako monotonia, bliskość natury i minimalizm. U nich nie ma natomiast takiej świadomości – oni żyją tak od wielu pokoleń i jest to dla nich naturalne. Styl „skandynawski” jest więc przede wszystkim stylem życia, świadectwem kultury a rzadko – jak u nas – stylizacją. Myślę, że niewiele się w tej materii zmienia w samej Skandynawii. No może poza rządowymi ustawami, które promują ekologię „na poważnie” i na ulicach np. w Norwegii królują Tesle. Są też parkingi dla elektrycznych aut.
Czemu akurat Sztokholm? Kilometry to dla Pana – jak widać – nie problem, a czy pojawiły się jakieś inne wyzwania (wynikające choćby z różnic kulturowych), czy wszystko przebiegało sprawnie?
Projektowanie dla krajów skandynawskich jest dla mnie naturalne. Wiele lat jako dzieciak podróżowałem tam z rodzicami, tam miałem pierwszą pracę i mój dyplom w ASP dotyczył również szwedzkiej architektury (ich odpowiednika naszego „stylu zakopiańskiego”, nazywanego National Romantic Style). Wracam tam często myślami, bo obecnie dużą część roku spędzam w lesie – tutaj projektuję.
Zazwyczaj ścierają się głosy, idee, różne wrażliwości. Ale bez tego trudno o znaczące realizacje
Wyzwanie dotyczące współpracy z innymi krajami często dotyczy komunikacji: Hindus będzie (wg naszego pojmowania świata) kiwał głową na „nie”, podczas gdy myśli „tak”, a angielska powściągliwość może być przez nas odebrana jako brak przychylności. Projekty rzadko kiedy pozbawione są napięcia – zazwyczaj ścierają się głosy, idee, różne wrażliwości. Ale bez tego trudno o znaczące realizacje.
Teraz zapytam o kilka technicznych szczegółów: ile metrów2 ma to wnętrze i z jakich pomieszczeń się składa?
Wnętrze ma około 120 m2, składa się z: salonu połączonego z jadalnią oraz kuchnią, z łazienki, dwóch pokoi gościnnych oraz z „master bedroom”, na który składa się sypialnia oraz łazienka.
Z myślą o kim zostało zaprojektowane?
Projekt powstał jako moja interpretacja stylu sztokholmskiego. Finalnie wnętrze realizowane jest w Oslo w Norwegii. Brzmi to zagadkowo, ale niestety na tym etapie nie mogę więcej zdradzić.
Skąd pomysł na kolorystykę wnętrza?
Wynika ona z pewnego znudzenia typowym „stylem skandynawskim”, które też jest odczuwane na rynku i w branży. Chciałem spojrzeć na ten styl z innej strony i inspiracji poszukałem w eleganckich sztokholmskich apartamentach, gdzie np. „naturalność drewna” jest rozumiana zupełnie inaczej niż na prowincji. Ostatnio fascynuje mnie niebanalna elegancja daleka od dosłowności „kryształów i foteli ze skóry węża”. Szukam tego, jak sam interpretuję różne wpływy, a nie tego, co podpowiada „Pinterest”. Ważne są tu dla mnie wspomnienia z moich podróży po świecie.
Jakie ukryte funkcjonalności i sprytne rozwiązania kryją się w apartamencie?
Podam kilka przykładów: ściana za TV ma ukryte w sobie drzwi oraz różne przegrody. Szafka na kieliszki nieopodal czarnego elementu oddzielającego od siebie salon i jadalnię ma uchwyt zaprojektowany w ten sposób by zbierać zasłony. Za kanapą znajduje się wygodna i niewidoczna szafka a stół to autorski projekt wykonany z jednego kawałka bianco carrara. Można by dalej wymieniać, ponieważ to niezwykle autorskie wnętrze.
Czy w trakcie procesu projektowego pojawiły się jakieś zmiany koncepcji? Jeśli tak, to jakie?
Finalnie wnętrze jest realizowane dla innej osoby i funkcjonalności niż pierwotnie powstało. Ciekawe jest też to, że pierwotnie powstało w mojej głowie w dwóch wariantach, więc – zamiast jednej – powstały dwie koncepcje.
Jakie skarby designu i fajne produkty kryje to wnętrze?
We wnętrzu znalazły się m.in. meble i dodatki od Ligne Rosset: np. stolik Cupidon, fotel Serpentine, a także lustro Sperl Mirror; mamy też krzesła od de Sede, sofę Tufty-Too, którą zaprojektowała dla B&B Italia Patricia Urquiola. Jest też oświetlenie: lampa Flamingo marki Vibia i Triangle Wall Lamp od Atelier Areti.
Nie jest tajemnicą, że pracuje Pan obecnie nad restauracją Pop IN Diner & Bar. Widać, że wiele się dzieje. Jakich realizacji powinniśmy wypatrywać i kiedy?
W pracowni powstaje obecnie kilkanaście projektów: od koncepcji konkursowej do Central Parku w Nowym Jorku przez Art Inkubator w Sopocie (przepiękna historyczna willa na ul. Goyki) aż po nową warszawską odsłonę restauracji Seafood Station. To bardzo ciekawy okres, bo to, co realizujemy daje naprawdę duże możliwości. Dla przykładu we wspomnianym przez Panią „POP IN Diner & Bar” założyłem, że będę jak dyrygent: przychodzę na budowę i słucham tego, co mówi młotek. Odsłaniamy ściany, a ja wpatruję się w to, co tam znajdziemy i z tego komponuję dalej. To zupełnie inne podejście – z dala od typowego „projektu”. Sprawia mi to wiele radości, a ekipę budowlaną doprowadza do wściekłości. Tu zdecydowanie kluczowe jest zaufanie.
Wszystko ma swoje uroki, jak mawiają… w czym lepiej się Pan czuje: w projektowaniu wnętrz publicznych, czy prywatnych?
Wnętrza publiczne to większe ryzyko i też możliwość szybkiej konfrontacji efektów pracy z szerszym odbiorcą. Natomiast przy wnętrzach prywatnych jest więcej delikatności i osobistej relacji. Jest to więc ciężki wybór, ale po co wybierać? Liczy się dobry projekt i finalne zadowolenie inwestora i użytkowników.
Fot.: Sikora Wnętrza