
Na Benie przestrzeń, w której obecnie mieszka, zrobiła wrażenie dzięki swoim wysokim sufitom, przestronności i elastyczności, a także dzięki wszechobecnym łukom.
– W tym domu są tylko jedne drzwi (i to na szczęście do łazienki); wszystkie inne pomieszczenia są połączone tymi krzywymi łukami – mówi.
Pomieszczenia są oddzielne, ale dzięki łukom tworzą nietuzinkową całość – powstaje malownicza perspektywa.

Wszystko z drugiej ręki
Ben wynajął to wnętrze w ramach najmu komercyjnego – mógł pozwolić sobie na wyburzanie ścian, zdjęcie krat z okien, malowanie podłóg czy zdjęcie zamykanych szafek kuchennych, by stworzyć otwarte półki.
Ma wyjątkową smykałkę do pozyskiwania ciekawych elementów i w ten sposób uzyskuje efekt, który opisuje jako „eklektyczny, przytulny”. Nie trzyma się określonej estetyki – zamiast tego po prostu kolekcjonuje detale, do których naturalnie go ciągnie.
Ben szacuje, że 95 procent jego mebli to znaleziska z drugiej ręki pochodzące z rynków, wyprzedaży garażowych, eBay, Facebook Marketplace i śmietników.
W jego mieszkaniu znajdziemy na przykład lampę Atollo, zielony wazon z Waverley Bazaar i popiersie znalezione na Facebook Marketplace, a obok nich zbiór owadów zatopionych w żywicy. Stolikowi kawowemu firmy Alke towarzyszy lampa podłogowa od Noguchi oraz skórzana leżanka Curated Spaces.
Grafikę Anniki Kafcaloudis Ben zestawił z gablotką z Waverley Antique Bazaar, na której stoi lampa od Noguchi. Wewnątrz gablotki znajdziemy ceramiczny japoński lunchbox, papierowe wazony z mache i marmurowe podpórki do książek, a obok niej krzesło Roly Poly firmy Faye Toogood.
W innym pokoju stanęła Kanapa z Itsniceinsde i stół Burl od Jolie Lade, a także stolik kawowy z Objects of Yesterday. Obrazowi Emmy Creasey towarzyszą lampy od Jolie Lade i lampa vintage z Ikea.

– Nie prowadzę samochodu, więc nie wiem, jak to wszystko się tu znalazło, ale kiedyś złapałem tramwaj, gdy do przewiezinia były cztery krzesła! – mówi.
Jedynym wyzwaniem, przed którym stoi teraz Ben, jest znalezienie miejsca na wszystko. Mając wystarczająco dużo krzeseł w tym mieszkaniu, aby pomieścić 40 osób, stale coś przestawia jak w Tetrisie, aby uzyskać idealną konfigurację mebli.


Poza Ma House Ben jest w trakcie zakładania sklepu Ma Supply Store na pobliskiej Johnston Street. W sklepie znajdziemy nowe i używane meble oraz artykuły gospodarstwa domowego dla miłośników designu, takich jak Ben.
– Nie trzeba być projektantem, żeby pokochać projektowanie domu. Tak wiele czerpiemy z naszych domów… Otaczanie się rzeczami, które kochamy i które do nas przemawiają, zapewnia szczęśliwe życie – mówi Ben.










Fot. i oprac. na podst.: The Design Files
Fot.: Amelia Stanwix