Ballard to skandynawska dzielnica Seattle. Najbardziej klimatyczna i najbardziej trafiająca w gust Europejczyka. Co powiecie na swobodną atmosferę tego miejsca, która wpada przez wielkie okna Copine?
Copine to w wolnym tłumaczeniu z francuskiego dziewczyna, chłopak, kumpel, a nawet kochanek. W każdym razie nazwa ta podkreśla przyjacielską, nieformalną więź między ludźmi. O tę więź zadbał Olson Kundig, gdy projektował wnętrze restauracji. Mamy tu więc przede wszystkim bliski kontakt z kuchnią od zaplecza.
A jest to kuchnia nie byle jaka, bo prowadzona według francuskich standardów przez szefa kuchni Shauna McCraina i jego żonę Jill Kinney. Oboje pracowali przez lata w słynnych restauracjach, aż w 2016 roku otworzyli własną, w której wszystko mamy na przysłowiowym widelcu.
Oczywiście, jeżeli chcemy. Możemy bowiem podziwiać kunszt kucharski w otwartej kuchni, ale też skryć się za jedną ze ścianek, dających prywatność gościom restauracji.
Restauracja zajmuje narożny lokal nowego budynku Ballard Public Lofts, jej wielkie okna wychodzą zatem na trzy strony świata, dzięki czemu wnętrze jest bardzo widne i dobrze doświetlone światłem dziennym.
Mamy tu nowoczesny sprzęt kuchenny, wyeksponowane rury i instalacje oraz surowy beton zestawione z ciepłym drewnem
Dominują w nim jasne kolory, ale nie można powiedzieć, że jest nudno. Nowoczesne meble połączono z tymi klasycznymi (kredensy z ozdobami na pólkach), a do tego dodano elementy pochodzące z materiałów z odzysku i sporo drewna. Mamy tu więc nowoczesny sprzęt kuchenny, wyeksponowane rury i instalacje oraz surowy beton zestawione z ciepłym drewnem kontuarów, półek wiszących na ścianach i ram okiennych.
Nad długim barem z ciemnego drewna, które zyskał drugie życie, wisi grubo ciosany drewniany trejaż od Hunter Douglas.
Klimat prywatności wprowadza też ścianka oddzielająca strefę barową od strefy jadalnej wraz ze stołem z wiązu, który zamienia się w miejsce serwowania dań podczas eventów. Poza miejscami w sali głównej Copine proponuje również niewielką salę, do której wchodzimy przez… drzwi w meblościance. Tam w niewielkim gronie maksymalnie dziesięciu osób możemy cieszyć się familiarną atmosferą i bliskością kuchni, którą dzieli od stołu tylko blat wbudowany w okno do podawania dań.
Oprac. na podst.:
e-architect.co.uk
copineseattle.com