Skrzyżowanie Pól Elizejskich z Bulwarem Zachodzącego Słońca. Pod tym adresem znajdziecie stylowe biuro autorki bloga Margo & Me.
Na jednym ze zdjęć Jenny Cipoletti – ubrana w czerwony płaszcz, kaszkiet i kozaki za kolano – nonszalancko pozuje na tle paryskiej kawiarni. Ta amerykańska blogerka czuje francuski szyk lepiej niż niejedna rodowita Paryżanka i postanowiła przenieść go za ocean, do swojego biura w Los Angeles.
Za sprawą kwiecistej tapety, miękkiego dywanu i kryształowego żyrandola jest tu trochę jak w buduarze damy. To biuro, w którym można zrzucić buty i wyciągnąć się w fotelu, sącząc lampkę szampana. Imponująca kolekcja strojów, stylowych dodatków i perfum pyszni się bezwstydnie na regałach i wieszakach, nie pozostawiając wątpliwości, co jest prawdziwą pasją autorki Margo & Me. Ze stolicy Francji Jenny przywiozła słabość do złamanych szarości i gołębich błękitów, a także wiszące nad komodą czarno-białe zdjęcie Grand Palais – jej ulubionego paryskiego budynku. Tak powstaje amerykańska wariacja na temat wnętrza w stylu francuskim.
W tym wnętrzu Brigitte Bardot spotyka się z Avą Gardner. Kontrapunkt dla francuskiej elegancji stanowi blichtr złotego wieku Hollywood, przywołany za pomocą retro toaletki rodem z garderoby gwiazdy i detali w kolorze starego złota.
Czym dla Jenny Cipoletti są „francuskie wnętrza” czy – jak się mówi górnolotnie – „styl francuski w aranżacji wnętrz”? Wydaje się, że to swoboda. Pani Cipoletti nic nie robi sobie z tego, jak powinno wyglądać „poważne” biuro i udowadnia, że każdy może skroić je na swoją miarę, niczym piękną sukienkę.
Fot. i oprac. na podst.:
margoandme.com
Zobacz również

Luty w Secesji

Archi-Strada

Collectible
