Zbudowany na najmniejszej dostępnej działce pośród ciasnej tokijskiej zabudowy, malutki dom stanowił dla architektów nie lada wyzwanie. Żeby na 46 m2 dobrze się czuła czteroosobowa rodzina i żeby wnętrze nabrało przestronności, Kochi postanowił zastosować wynalezioną przez siebie radykalną metodę.

Wnętrze domu zaczęło przypominać kubistyczne bryły
Asymetrycznie podzielił przestrzeń za pomocą sklejek i pomalował ściany na różne kolory. Bardzo różne. W ten sposób wnętrze domu zaczęło przypominać kubistyczne bryły, ze wspólną otwartą przestrzenią, czyli jadalnią i salonem. Na tym również zależało projektantowi – nie chciał odgradzać ludzi od siebie, dlatego pole widzenia stojącego w dowolnym punkcie jest na tyle szerokie, że pozwala mu uczestniczyć w aktywnościach pozostałych domowników. Efekt przestronności osiągnięto – paradoksalnie – dzięki oddzieleniu od siebie aż siedmioma kolorami poszczególnych pomieszczeń (i ich fragmentów), bez respektowania zasad klasycznej geometrii czy podziału na parter i piętro.

Poszatkowano przestrzeń, wycięto otwory w ścianach i podłodze oraz powiększono te istniejące
Poszatkowano przestrzeń, wycięto otwory w ścianach i podłodze oraz powiększono te istniejące (nazwijmy je drzwiowymi, ale z drzwiami mają niewiele wspólnego). Przez wszystkie te „dziury”, w których prawie nie ma kątów prostych i które na siebie zachodzą, widzimy inne pomieszczenia, oczywiście pomalowane na kontrastowe kolory. W miejscach przecięcia prostych linii na ścianach z otworami w podłogach powstaje złudzenie optyczne – nie wiemy już, co jest trójwymiarowe, a co nie.


Oprac. na podst.:
kkas.sakura.ne.jp
designboom.com
Zdjęcia:
kkas.sakura.ne.jp