Podczas urządzania właścicielom, odpowiedzialnym za projekt, zależało na uzyskaniu efektu świeżości i przestronności. Świadomie wybrali na start totalny, wręcz surowy minimalizm. Inspiracją był dom jako czysta karta i miejsce, w którym człowiek może dorastać.
– Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy to mieszkanie, wiedzieliśmy, że to będzie miejsce, w którym założymy rodzinę. Od razu podjęliśmy decyzję, że urządzeniem wnętrz i wystrojem zajmiemy się samodzielnie, amatorsko – wyznaje Michalina, właścicielka mieszkania. To znajduje się w Łodzi, na skraju Parku na Zdrowiu. Metraż 77,93 m2 obejmuje część dzienną z aneksami kuchennym, jadalnianym i salonem, dwa pokoje, osobną garderobę i łazienkę. Atutem jest biegnący przez całą szerokość mieszkania taras o powierzchni 20,93 m2.
Świadomie wybrano na start totalny, wręcz surowy minimalizm. Inspiracją był dom jako czysta karta i miejsce, w którym człowiek może dorastać. Kierowali się tym, że w miarę upływu lat wzbogacą to wnętrze w sposób przemyślany, odzwierciedlający ich osobowości. Zależało im na rzeczywistym, bardzo świadomym kreowaniu swojej przestrzeni.
Charakterystycznym, i zarazem centralnym punktem domu jest wyspa kuchenna – czarny, kamienny monolit odcinający się na morzu bieli. Praktyczne i robocze serce domu, tutaj domownicy gotują, tutaj i jak sami przyznają „składają pranie, pakują prezenty i piją co rano kawę.”
Wizualne pierwsze skrzypce grają jednak obrazy. Odcinająca się chaosem kleksów we wszystkich kolorach abstrakcja zdobi największą ścianę mieszkania, jakby drocząc się z monochromatyczną resztą wnętrza i drugim obrazem – utrzymanym już w czerni i bieli, jak reszta. Obrazy są autorstwa młodej malarki Karoliny Treler.
Ciekawym elementem tego wnętrza są kontrasty, zarówno te widoczne od razu, czyli kolorystyczne, ale i kontrastujące ze sobą faktury – chociażby chłodny błysk kamienia versus satynowe ciepło podłogi i korek w detalach.– Pasję do przemeblowań wyniosłam z domu. Dla mnie mieszkanie to proces i przygoda. Nie dla mnie hotelowe wnętrza, w których jedyną zmienną jest pościel. Chciałam, żeby każdy, nawet najdrobniejszy element był dopasowany do nas i naszych potrzeb – również tych estetycznych. Wierzę, że przestrzeń w której żyjemy jest cenna i zasługujemy na to, co spełnia nasze potrzeby w 100% – bez kompromisów, durnostojek i zbieraczy kurzu – mówi Michalina.
Wiele mebli i dodatków to vintage wyszperany na portalach z rzeczami z drugiej ręki i pchlich targach, jak chociażby ulubiony mebel właścicielki, czyli korkowa witrynka z IKEA, już niedostępna w regularnej sprzedaży oraz wyjątkowy stół (prawdopodobnie z lat 30), który jest w rodzinie właścicielki od wielu lat i zmienia jedynie adresy.