Przed miejskim zgiełkiem można uciec do parku (Sejm zniósł w 2010 roku kary pieniężne za leżenie na trawie), ale żeby takie miejsca nie były jedynymi, które dają chwilę wytchnienia i kontakt z naturą, warto pójść dalej. Tam, gdzie ciekawie wykorzystano naturalną trawę.
Mowa o trawiastych dywanach, które coraz częściej pojawiają się w projektach nowoczesnych biurowców czy osiedli – przykładem może być warszawski Queens Garden. Zagospodarowane w ten sposób dachy wieżowców oraz otwarte przestrzenie niższych kondygnacji tworzą mini-park w zasięgu pracy lub mieszkania.
Taki element wystroju może oczywiście ozdobić również wnętrza mieszkań. Poniżej Moss Carpet – dywanik łazienkowy z mchu, projektu La Chanh Nguyen.
Zielone dywany wychodzą również na ulice betonowych miast. We francuskiej miejscowości Jaujac świętowano w taki sposób 10 lat sztuki i programu ściśle związanego z przyrodą. Ze 168 rolek trawy darniowej ułożono 420 metrów dywanu rozciągającego się w samym centrum. Zielona ścieżka stała się symbolem życia w morzu asfaltu i cementu. Po takim dywanie można spacerować boso, zapewniając stopom masaż i poprawę krążenia. Być może taka przechadzka skłoni także do refleksji nad związkiem człowieka i natury?
Nowe ścieżki sztuki osadzonej w nurcie proekologicznym wytycza również duet Mosstika (Edina Tokodi i József Vályi-Tóth), który tworzy graffiti z mchu na nowojorskich budynkach. Wymaga to szczególnej pielęgnacji, ale dzięki takim propozycjom tworzy się nić porozumienia między skamieniałym światem miejskim a tym, co organiczne.
Bardzo łatwo można samemu stać się streetart-owcem – wystarczy skorzystać ze znalezionych w Internecie, najprostszych przepisów. Według portalu Joe.Monster.com należy zmiksować w blenderze przez 2-5 minut 3 garści mchu + 700 ml letniej wody + 2 łyżeczki hydrożelu + 120 ml maślanki. Zawartość przelewamy do wiaderka i ruszamy w miasto. Malujemy pędzlem na drewnie lub szorstkim betonie, spryskujemy wodą co tydzień, kontrolujemy wzrost i voilà! Efekt jest kapitalny.