Po pomoc w aranżacji wnętrza chętnie zwracamy się do architektów. A co ze sztuką, którą pragniemy się otaczać, ale nie bardzo wiemy, od czego zacząć? Otóż są ludzie, którzy zawodowo zajmują się doradztwem w poszukiwaniu sztuki i jej doborem do wnętrz – poznajcie Artwork.House! O kilka szczegółów dotyczących ich pracy zapytaliśmy Magdalenę Willmann.
Magdalena Torczyńska, MAGAZIF: Na co dzień edukujecie w zakresie sztuki, pośredniczycie w zakupach, pomagacie w doborze. Czy Waszymi klientami najczęściej są architekci, czy zwracają się do Was bezpośrednio sami inwestorzy?
Magdalena Willamnn, Artwork.House: Póki co w większości przypadków naszymi klientami są architekci. Ale także poszukujemy sztuki dla inwestorów, którzy nie zwrócili się do nas za pośrednictwem architekta.
Jeżeli mowa o architektach, to czy według Waszej wiedzy dzielą się oni z inwestorami informacją, kto im pomógł wybrać np. konkretny obraz? Czy raczej jest to ich tajemnica i – mówiąc nieładnie – to oni spijają całą śmietankę, przedstawiając cały projekt jako swój, łącznie z doborem dzieł sztuki? A może zabrania tego jakiś zapis w umowach, które zawieracie? Interesują mnie te relacje z biurami projektowymi. Nie ma tu żadnej rywalizacji, tylko pełna współpraca?
Do tej pory nie spotkaliśmy się z żadną formą rywalizacji pomiędzy nami a biurem architektonicznym. W praktyce wygląda to tak, że zakup sztuki to ostatni etap w wykańczaniu mieszkania. Architekci już są myślami i jedną nogą w kolejnym projekcie, a tu klient jeszcze potrzebuje zaopiekowania w temacie sztuki – co jest czasochłonne. Dlatego architekci chętnie oddają swoich inwestorów pod naszą opiekę. Po prostu jest to dla nich wygodne, że możemy ich wyręczyć i zająć się sztuką. Czasami spotykamy się wspólnie w pracowni malarza: inwestor, architekt i my.
Jak to dziś jest? Czy ci, których stać na zakup oryginałów autorstwa naprawdę znanych twórców, stawiają na jakiś konkretny nurt? Czy kierują się gustem, czy podchodzą raczej biznesowo? Czy widać jakieś przywiązania pokoleniowe, czy wiek nabywców nie ma znaczenia? Łatwo sobie wyobrazić, że starszych koneserów sztuki kręcą jednak bardziej jej tradycyjne odsłony, ale czy rzeczywiście? A może to rzecz wyłącznie tzw. wyrobienia i obycia ze sztuką?
Wciąż w Polsce bardzo poszukiwane przez osoby zamożne są prace znanych malarzy, które są w tej chwili dość trudno dostępne. Dużą popularnością cieszą się aukcje, gdzie te „nazwiska” osiągają kosmiczne ceny. Wydaje nam się, że ważniejsze jest nazwisko autora niż nurt czy kierunek, co świadczy o tym, że przede wszystkim do zakupu sztuki podchodzi się inwestycyjnie. Jeśli chodzi o zakupy przez kolekcjonerów, to sztuka współczesna, ta powojenna, jest najczęściej kupowana: Fangor, Nowosielski, Dwurnik itp. Ale też młoda sztuka cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Nie widzimy przywiązania pokoleniowego, tu nie ma reguły. Nowoczesną sztukę kupują też starsi inwestorzy, a klasyków młodzi. Wiek, naszym zdaniem, nie ma już znaczenia. To się bardzo pozmieniało w naszym kraju.
Czy często zdarza Wam się dobierać do konkretnego wnętrza takie obiekty, jak rzeźby czy ceramika, czy dominują obrazy, grafiki i inne formy – nazwijmy je tak roboczo – naścienne?
Zdecydowanie dominuje malarstwo olejne lub akrylowe. Grafika teraz chyba niespecjalnie jest w modzie, a miała lata swojej świetności! I jest bardzo dużo dobrej grafiki w Polsce, gdyż mamy wspaniałe tradycje w tej dziedzinie. Z naszych obserwacji wynika, że rośnie zainteresowanie rzeźbą, właśnie w tej chwili jesteśmy w trakcie poszukiwań rzeźby dla klienta. Ceramika czy szkło artystyczne jest zdecydowanie mniej pożądane, wydaje nam się, że wielu osobom w Polsce tego typu twórczość kojarzy się z poprzednią epoką, bo zawsze w Polsce szkło artystyczne i ceramika były dostępne i był duży przemysł. To już przedmioty dla bardziej wyrobionych osób. W tej chwili szkło z czasów PRL, np. małżeństwa Drostów, jest trudno dostępne i osiąga wysokie ceny, a jeszcze kilka lat temu można było je kupić na Allegro za niewielkie pieniądze. Tak, że to też się zmienia.
Od czego najlepiej wyjść? Czy łatwiej Wam pracować na już gotowym wnętrzu, czy uczestniczyć w powstawaniu projektu, czy może najchętniej zaczynacie rozmowę, zanim cokolwiek wyjdzie spod ręki architekta? Przedstawcie, proszę, pokrótce elementy tego procesu współpracy.
Zdarza się, że na etapie projektu jesteśmy proszeni o pomoc, ale nie jest to jednoznaczne z zakupem obrazu. Po prostu wstawia się zdjęcie do wizualizacji, ale potem cały proces do zakończenia realizacji trwa rok, dwa i obrazu już nie ma albo coś innego się podoba. Albo też nie ma już środków na zakup sztuki, bo inwestycja pochłonęła więcej, niż zakładano. Generalnie zakup sztuki następuje na samym końcu – to jest ostatni wydatek niestety. I to też nie jest szybki proces. Czasami trzeba poświęcić sporo czasu, odwiedzić kilka pracowni, wypożyczyć obraz do domu. Procesy decyzyjne w Polsce, jeśli chodzi o zakup sztuki, są dość długie.
Czy ten proces się jakoś znacząco różni, gdy macie do czynienia z prywatnym inwestorem?
Generalnie wygląda to podobnie, różnica jest tylko taka, że to my już jesteśmy jedynymi doradcami.
Jeżeli chodzi o obrazy… Czy wielkie formaty obronią się w absolutnie każdym wnętrzu? Nawet na małym metrażu? Jest jakaś złota zasada albo może mit do obalenia?
Duże formaty także obronią się w małym wnętrzu! Wszystko to kwestia odpowiedniej aranżacji przestrzeni. Po prostu małe wnętrze trzeba bardziej urządzać pod ten duży format, który ma tam zawisnąć i raczej wtedy zrezygnować z większej ilości prac, tylko postawić na jeden efektowny, skupiający uwagę obraz na największej ścianie pomieszczenia.
Co z tzw. zbieraniną, widoczną szczególnie we wnętrzach vintage? Ja np. osobiście uwielbiam wiele drobiazgów na ścianie, ale jak wyeksponować wśród nich perełkę o większej wartości rynkowej? A może unikać takich zestawień i perełkom dać przestrzeń?
Ściany z wieloma obrazami i obrazkami to teraz dość popularny trend. Tego typu ścienna galeria bardziej się sprawdza przy mniejszych pracach. Oczywiście wśród tych mniejszych też mogą być perełki – można wyróżnić taką pracę wyjątkową ramą, powieszeniem w centralnym punkcie i na wysokości wzroku. Można też pokombinować z oświetleniem. Ale oczywiście idealnie by było, gdyby nasz wyjątkowy obraz wisiał na wyeksponowanym miejscu bez konkurencji i był odpowiednio oświetlony, tak by jego walory jeszcze bardziej wydobyć.
Czy macie swój ulubiony styl wnętrzarski, w którym niemal każda sztuka się obroni?
Lubimy wnętrza niekatalogowe, takie, w których widać upodobania i zainteresowania właściciela. I nie chodzi tu o styl, tylko o klimat i dobry gust. Do takich wnętrz z przyjemnością i łatwością dopasowuje się sztukę, bo zazwyczaj od razu wiadomo, czego szukać i co może inwestorowi się spodobać. Wnętrza bezduszne, nawet bardzo designerskie, to z pewnością nie nasza stylistyka, mimo że prawie każdą sztukę da się tam wpasować.
I na koniec: jakaś drobna rada dla początkującego kolekcjonera sztuki. Wiadomo, że pracując zawodowo w jakiejś kompletnie niezwiązanej ze sztuką branży, nie będzie miał czasu, by często odwiedzać galerie, wernisaże, wydarzenia branżowe. Pewnie chciałby skorzystać np. z Waszych usług, ale też sam zdobyć nieco rozeznania, dowiedzieć się, co mu się tak naprawdę podoba. Wybór publikacji i miejsc, choćby w sieci, jest jednak za duży. Gdzie zdobyć pierwsze szlify w swojej artystycznej edukacji? Na potrzeby wystroju wnętrza oczywiście.
To trudne pytanie, bo jeśli chodzi o samą sztukę, to można znaleźć sporo publikacji w Internecie, są rankingi, wyniki aukcyjne itd. Można się samemu spokojnie rozeznać, co się sprzedaje i jacy artyści są kupowani. Natomiast jeśli chodzi o sztukę we wnętrzach i aranżacje przestrzeni, to trudno zdobyć szlify bez obcowania ze sztuką na co dzień. Można oczywiście posiłkować się pismami wnętrzarskimi, można też poszukać inspiracji na Instagramie, tam jest zagłębie profili wnętrzarskich, także ze sztuką. Jednak trzeba też trochę wyczucia i wrażliwości, a tego nie zawsze da się nauczyć, dlatego warto zwrócić się do nas.
Serdecznie dziękujemy za rozmowę!