Grynasz Studio, założone i prowadzone przez Martę Niemywską-Grynasz i Dawida Grynasza, to multidyscyplinarna pracownia, zajmująca się przede wszystkim projektowaniem produktu, ale też doradztwem w zakresie strategii rozwoju marki i wdrażania nowych produktów, projektowaniem wystaw, stoisk i scenografii. Ci wielokrotnie nagradzani projektanci rozmawiają z Katarzyną Księżopolską o swoim podejściu do tworzenia i życia, współpracach oraz ostatnio zrealizowanych projektach. Oto kolejny wywiad z cyklu "Rozmów do poczytania przy kawie".
Kasia Księżopolska (MAGAZIF.com): Widzimy się w Waszej pracowni. Wiemy, że jest to miejsce niezwykle ciekawe, historyczne.
Marta Niemywska-Grynasz: Budynek, w którym znajduje się nasza pracownia, jest jednym z pierwszych budynków wybudowanych w międzywojniu, przy Placu Inwalidów. Niegdyś było to gimnazjum żeńskie – przed wojną uczył się tu kwiat kobiecej inteligencji. Patronką tego liceum była pani Piłsudska. Po wojnie w tej kamienicy mieściło się kino Światowid, hotel dla żołnierzy, potem przez wiele lat funkcjonowała tu restauracja „Żywiciel”, kultowe miejsce, które skupiało mieszkańców Żoliborza. W tej chwili budynek dalej jest ciekawym punktem w tej części dzielnicy. Obok naszej pracowni, pod tym adresem, jest również szkoła jogi, przestrzenie usługowe, a na kawę i croissanta możesz wpaść do świeżo otwartej Charlotte, z wnętrzem projektu Ani Łoskiewicz.
Kasia: A od dawna tu jesteście?
Dawid Grynasz: Od 2020 roku. Odkąd mieszkamy na Żoliborzu, mieliśmy taką wizję spaceru do własnej pracowni. No i właśnie w 2020 dowiedzieliśmy się, że ta przestrzeń się zwolniła. Nie zastanawialiśmy się długo i z poprzedniej pracowni mieszczącej się przy warszawskiej starówce, przenieśliśmy się ze studiem na Stary Żoliborz. To był moment dosyć dynamiczny i nieprzewidywalny. Wiadomo, w trakcie Covidu, firmy przechodziły przetasowania, pracowały w trybie home office. Sami przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie spróbować pracy w domu. Jednak przy naszej specyfice działań (próbniki, niezliczona ilośc makiet, drukarka 3D, prototypy) i łączenia jej z prywatną relacją, utrzymanie tej rozdzielności strefy domu i pracowni było dla nas bardzo ważne. Tym bardziej, że intensywność projektów i ich skala rosła…
Kasia: A właśnie: czy u Was się to nie zatrzymało, nie spowolniło tempa w tym czasie?
Marta: Jedyna zmiana, jaka u nas nastąpiła w tym czasie, to fakt, że nie mieliśmy projektów scenograficznych. Wcześniej realizowaliśmy również wystawy i scenografie targowe. Siłą rzeczy przez Covid i obostrzenia, projekty wystawowe zostały zatrzymane, natomiast mieliśmy jeszcze więcej zleceń produktowych. Na ten czas przypadł rozwój współpracy z marką Devo i zaprojektowanie dla niej ośmiu kolekcji mebli łazienkowych. Również w tym okresie pracowaliśmy nad systemem modułowym dla marki Baza oraz rozpoczęliśmy współpracę z Bizzarto. Oczywiście mieliśmy w sobie lęk, co będzie dalej ze światem, ludźmi, gospodarką. Natomiast z drugiej strony, by poradzić sobie z emocjami, nie dać się sparaliżować negatywnym wiadomościom płynącym z mediów, staraliśmy się skupiać na rzeczach, na które mamy realny wpływ, czyli m.in. na projektach. Ten tryb zadaniowy bardzo nam porządkował dzień i ustawiał mindset.
Kasia: No i musieliście je po prostu zrealizować, dowieźć i tyle. Właśnie, mamy też i ostatnie premiery.
Dawid: W drugiej połowie października na targach ORAGATEC w Kolonii odbyła się premiera naszych dwóch kolekcji zaprojektowanych dla marki Kleiber, producenta mebli tapicerowanych. Był to efekt bardzo intensywnej, ponad 1,5 rocznej współpracy. Meble dedykowane są do przestrzeni publicznych, gabinetów, pracowni. W obu kolekcjach bardzo dużo uwagi poświęciliśmy aspektowi designu zrównoważonego, neuroróżnorodności i projektowaniu poszerzającemu dostępność mebli osobom starszym.
Marta: Kontynuujemy także owocną współpracę z marką Bizzarto. Po zeszłorocznych premierach kolekcji łóżek, w tym roku na warsztat wzięliśmy projekt sofy modułowej z funkcją rozkładanych zagłówków. Jest to temat z gwiazdką, ponieważ pogodzić trzeba bardzo dużo elementów ruchomych, konstrukcyjnych, ergonomii, komfortu użytkowania i tak ważnej dla nas estetyki. Meble tapicerowane są bardzo wymagającym tematem projektowym, bo dużo wyzwań i elementów do dodatkowego omówienia wychodzi w trakcie prac prototypowych. Jest to ciągłe konfrontowanie wygody i ergonomii siedzenia z tym, jak buduje się proporcja bryły i ogólny jej wygląd. Jednak praca ta przynosi nam dużo satysfakcji – szczególnie, gdy widzimy już działające bryły w zaprojektowanych przez nas formach.
Dawid: Premiera tej kolekcji planowana jest na końcówkę jesieni 2024, więc jesteśmy już bardzo zaawansowani w pracach wdrożeniowych i szlifujemy ostatnie detale. Także równolegle rozwijamy kolekcję foteli Bofii o dodatkowe bryły sof. Duże zainteresowanie architektów tym projektem i pytania o uzupełniające sofy sprawiły, że postanowiliśmy poszerzyć tą kolekcję o siedziska dwu- i trzyosobowe.
Marta: W przyszłym tygodniu wybieramy się do Bizzarto na rozmowy o ostatnich poprawkach i detalach. Jako projektanci dużo energii i nauki czerpiemy z etapu jazdy na nadzory. Bardzo lubimy ten moment, kiedy spotykamy się z ludźmi, którzy z nami współtworzą i rozwijają te produkty.
Kasia: Ten projekt ożywa dzięki nim. I to jest chyba czas, na który wszyscy czekają.
Dawid: Zgadza się. Wychodzi się wówczas z tego etapu, gdzie tworzymy to w głowie, później na papierze, w studio. Wszystko zaczyna nabierać formy. Można tego dotknąć, zobaczyć, jak to faktycznie działa, czy nasze wszystkie założenia się sprawdzają.
Marta: I lubimy ten moment, powiedziałabym, socjalny… Ci technolodzy, konstruktorzy, konstruktorki – czas spędzany z nimi stanowi dla nas dużą wartość. To są zazwyczaj bardzo ciekawe osobowości, z olbrzymią wiedzą, doświadczeniem, więc następuje wymiana informacji. Ważne jest dla nas to, że z jednej strony mamy szansę wdrażać nasze rzeczy, uczyć się o materiałach, technologiach, rozwijać projektowy warsztat, a z drugiej strony poznać ciekawe osoby. Aspekt ludzki, zespołu, relacji jest dla nas w tej pracy równie ważny.
Kasia: A czy droga współpracy u Was najczęściej wygląda tak, że to producent się do Was zgłasza, żebyście zasilili jego markę jakimiś swoimi projektami, pomysłami, zrobili coś wspólnie, czy to wygląda inaczej?
Marta: Na tym etapie rozwoju naszego studia, w większości przypadków tak. Ale też mamy poczucie, że ten kontakt nawiązywany jest w pewnym sensie organicznie i wielotorowo. Poznajemy dużo osób na targach. Pojawiają się artykuły w prasie i w sieci o naszych projektach oraz o pracowni. Też same wdrożenia „pracują na nas”, bo producenci sobie nas polecają.
Kasia: Ja nadmienię tylko nieśmiało, że dla mnie Warsaw Home (2022 – przyp. red.) to był spacer z Grynasz Studio, bo prezentacji efektów Waszej współpracy było naprawdę sporo.
Dawid: Ostatnio rozmawialiśmy ze znajomymi i doszliśmy do wniosku, że zdecydowanie lepszy wariant jest taki, w którym to producent inicjuje kontakt i zaprasza projektantów do projektu. Wtedy klient przychodzi z konkretną potrzebą. Zazwyczaj ma już za sobą etap wstępnego briefu, mentalnie uporządkował temat i wie, czego potrzebuje – wówczas jest to naprawdę dobrze działający model współpracy.
Marta: To jest model, w którym najlepiej się nam pracuje. Nie robimy tzw. projektów do szuflady – widzimy, że to po prostu nie działa. Producenci przychodzą z tak różnymi potrzebami, technologiami, możliwościami ekonomicznymi, grupą docelową, że „gotowce” nie mają racji bytu. Natomiast projekty realizujące konkretne briefy, najlepiej oddają charakter firmy i odpowiadają na jej potrzeby oraz to, co się dzieje w danym momencie na rynku.
Kasia: Wszyscy chyba wolimy już pracować na konkrecie, wiedzieć dokładnie, dla kogo i co robię, prawda?
Dawid: Zazwyczaj jest tak, że opracowujemy dwie koncepcje. Tłumaczymy klientom, że w każdej koncepcji dajemy z siebie 100% i nie tworzymy wariantów „do odstrzału”. Praktyka ta jest bardzo dobra, bo w przeważającej ilości przypadków kończy się tym, że ten drugi pomysł jest również zakupiony przez klienta, albo stanowi bazę do dalszych z nim rozmów.
Kasia: A jak już mówimy o tej współpracy producentów z projektantem i potrzebie poszukiwania projektanta, to do tej pory było też chyba tak, że wiele fabryk meblowych działało we własnym zakresie. Tworzono zespoły projektowe, ale raczej ta sylwetka projektanta nie była wysuwana na czoło. Ten problem był też poruszany na jednej z wystaw, chociażby chyba na Warsaw Home w 2018 roku, kiedy zaproszono do współpracy projektantów, w tym oczywiście Was, których połączono w duety z różnymi markami. I to zadziałało. Ale to nie była też łatwa droga, jak mi się zdaje. Czy Wy się z czymś takim spotykacie, czy raczej już trafiacie na świadomego człowieka po drugiej stronie? Czy gdzieś widzicie na przykład takie, no, nie chcę powiedzieć trudności, ale czy gdzieś czasami zdarzy się coś takiego, co powoduje, że ta współpraca nie jest taka prosta i sielankowa?
Marta: To, o czym mówisz, to były programy unijne, które łączyły firmy, strategów designu i projektantów w zespoły wdrożeniowo-projektowe. Formaty te dawały szansę uczenia się na wielu płaszczyznach współpracy przemysłu z projektantami. Był to wymagający model współpracy, ponieważ mieliśmy świadomość, że pokazujemy tym firmom, jak pracować z projektantami i spoczywała na nas duża odpowiedzialność, żeby dobrze to przeprowadzić. Musieliśmy się też trzymać harmonogramu programu unijnego, a także pokazać, jak ta praca powinna wyglądać, gdzie są nasze przestrzenie wpływu, pilnować swojej autonomii itd. To była wzajemna nauka dobrych praktyk. Oczywiście to było energochłonne, no bo w tym momencie w jakiś sposób też razem z operatorem tego programu wypracowywaliśmy pewien schemat działań na przyszłość. Myślę, że też dobrze trafiliśmy – na fajną firmę, bo to jedno wdrożenie w przypadku Devo dało początek owocnej współpracy. Aktualnie mamy na koncie 10 wspólnych kolekcji, Red Dota, must have’y Łódź Design Festival i dwie nagrody Dobry Wzór. Myślę, że te programy zadziałały szczególnie tam, gdzie firmy rzeczywiście miały na nie otwartość i były dobrze przygotowanie. I tak było właśnie w przypadku firmy Devo, gdzie jest dobry park maszynowy i ludzie, którzy wykorzystali – moim zdaniem – w 100% możliwości tej dotacji i tych szans, które ten program dawał.
Dawid: Nawiązując do Twojego pytania, z Devo mieliśmy taką przygodę, że po pierwszej prezentacji koncepcji pan Jerzy, czyli ówczesny właściciel, podziękował nam za spotkanie słowami: „Zastanawiałem się nad tym, bo jestem na tym rynku od ponad 30 lat., co wy w ogóle możecie mi nowego pokazać? Czego wy możecie mnie nauczyć?”. No i faktycznie przyznał, że się nam to udało – wnieśliśmy nowe, świeże spojrzenie do firmy. Mam poczucie, że była to taka obustronna nauka. Bo my z każdej współpracy wychodzimy również bogatsi o wiedzę i doświadczenie.
Marta: I nową wartość.
Dawid: Od dłuższego już czasu zauważamy, że na polskim rynku jest coraz więcej świadomych przedsiębiorców, którzy widzą wartość w projektowaniu i współpracy z projektantami. Z tymi klientami lepiej się współpracuje, bo każdy wie za co odpowiada i jaką wartość wnosi do całego procesu.
Marta: Marki zaczynają też korzystać z usług firm zajmujących się strategią wzorniczą. Bardzo sobie chwalimy taki model współpracy: strateg designu plus nasz zespół, plus zespół wdrożeniowy klienta. Następuje taka profesjonalizacja. Również rozmowy o dizajnie zrównoważonym, o dostępności, to już nie są takie rozmowy o briefie, gdzie klient słów „zrównoważony design” unika. Nie – wręcz przeciwnie – sam zaznacza często w tych rozmowach, że oczekuje takich rozwiązań. Widzi, że np. dbałość o środowisko jest realną wartością w danym procesie projektowym. Na przykład mieliśmy właśnie taką rozmowę z firmą, która powiedziała, że oni w tej chwili ograniczają portfolio, bo chcą się skupić na mocnych produktach z poszanowaniem surowców, materiałów, środowiska. I to wypłynęło w rozmowie od klienta i agencji strategicznej, z którą współpracuje. Dla nas jest to bardzo otwierające na taką firmę, ponieważ jak najbardziej chcemy w tym kierunku rozwijać się jako projektanci. To coś, co jest wpisane w nas i miejsce, z którego pochodzimy: oboje z Podlasia. To jest piękna przestrzeń, mamy więc wysoko ustawione receptory wrażliwości, a natura jest dla nas bardzo ważna. Właściwie od początku, od okresu studiów, nasze projekty krążą wokół tematyki recyklingu, gospodarki cyrkularnej, kwestii wysokiej jakości produktu, czy jak najdłuższym cyklu żywotności. Pracujemy teraz z takimi markami, które po pierwsze stawiają na jakość. A poprzez sposób, w jaki produkują, skracają łańcuch dostaw, wspierają lokalnych podwykonawców, wypracowują modele działań cyrkulranych, czy wspierają konsumentów edukacją, w celu wydłużenia żywotności danych produktów. W zależności od tego, jaka jest specyfika danego producenta i materiałów, staramy się wspólnie z tymi klientami wypracowywać jak najlepsze rozwiązania. À propos tego, jak wygląda teraz ten dialog z producentami – to staramy się od początku tak budować nasze relacje z klientami, by była to współpraca dająca szansę na wysłuchanie obu stron i realny dialog.
Kasia: A jak tak sobie rozmawiamy o tych produktach, producentach, to macie też własną markę, czyli Zaczyn. Jak to się stało, że zdecydowaliście się na budowanie autorskiego brandu z produktami?
Dawid: Przez te wszystkie lata współpracy z markami i instytucjami poznawaliśmy różnych miniproducentów i manufaktury. Spotykaliśmy zdolnych i ciekawych wytwórców, elektryzujących pasją i zaskakujących olbrzymią wiedzą.To jest to, o czym mówiła Marta, że ten kontakt i rozmowy z ludźmi z branży są dla nas ważne i inspirujące. Z takich spotkań, „przypadkowych rozmów”, między jednym a drugim zleceniem, powoli zaczęła się rodzić w nas idea własnej marki. Projektu, w którym będziemy mogli pozwolić sobie na jeszcze większy eksperyment. Gdzie wykorzystamy te wszystkie ciekawe kontakty. Gdzie będziemy mogli wrócić do manufaktur i osób, które nas zaintrygowały i zaproponować im wspólne działania. I tak w 2016 roku na Tokio Design Week zaprezentowaliśmy markę Zaczyn, pokazując m.in. Miodownik, platerowaną srebrem łyżeczkę do miodu, produkowaną w Hefrze, czy zestaw porcelany do parzenia kawy i herbaty, wdrożony i produkowany do wiosny 2024 w Zakładach Porcelany Stołowej „Karolina”.
Marta: Dodatkowo, mówiąc o przedmiotach w marce Zaczyn, komunikujemy we współpracy z kim powstają te obiekty. Jest to dla nas pewnego rodzaju misja, element budowania naszej tożsamości, rodzaju dumy i świadomości jak doskonałej jakości produkty potrafią wyprodukować polskie fabryki. To jest opowieść o naszym wspólnym potencjale. Ale także zapis trudnej historii, która też dzieje się „tu i teraz” bo nasza kolekcja CZAJ jest jedną z ostatnich kolekcji wdrożonych w ZPS „Karolina”, przed jej zamknięciem, wiosną tego roku. Tym bardziej cieszymy się, że mogliśmy doświadczyć współpracy z tymi niezwykłymi ludźmi. Jeden z technologów, który właściwie nauczył nas tego wszystkiego co teraz wiemy o ceramice, pracował tam od ponad 40 lat. „Miał wagę w ręku”. Bezbłędnie potrafił też oszacować „na oko” pojemność naczynia. To, że czarka CZAJ jest tak doskonale wyważona i dobrze leży w dłoni, to również jego zasługa. Kolekcja CZAJ została doceniona zarówno przez jury Must Have jak i Dobry Wzór (nagroda Instytutu Wzornictwa Przemysłowego). A w 2020 została włączona do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Dużo dobrego wynieśliśmy z tego czasu.
Kasia: No tak, po to się to robi.
Marta: Albo projekt porcelanowej maselniczki CREMA zrealizowany również w ZPS „Karolina” dla piekarni „Cała w mące” prowadzonej przez Monikę Walecką, kreatorkę świetnych miejsc gastro w Warszawie. Gdy Monika odezwała się do nas z zapytaniem o projekt, jeszcze się wtedy nie znaliśmy, ale Monika bardzo szybko przeszła do konkretów. Jej słowa brzmiały mniej więcej tak: „Słuchajcie, prowadzę piekarnię, bardzo chcę z Wami zrobić jakiś produkt do mojego miejsca. No i jesteśmy żoliborskimi sąsiadami”. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to będzie maselniczka. Na początku miał być słój na zakwas. Spotkaliśmy się kolejny raz i w pewnym momencie, padł pomysł: „Słuchajcie, nie, nie, to musi być maselniczka, przecież ja robię chleb.” I tak zaczęła się praca nad Cremą. To była tak elektryzująca współpraca! Świetna energia. To był czas Covidu, czas, kiedy wszystko było pozamykane. I my w tych obostrzeniach wdrożyliśmy produkt w ZPS „Karolinie”. To pokazuje, jakich ludzi skupiała ta fabryka, jak mimo różnych piętrzących się sytuacji typu lockdown, zamknięcia, obostrzenia, my wdrożyliśmy z nimi produkt. A na końcu zaprzyjaźniliśmy się z Moniką Walecką. Ta współpraca, stała się naszą współpracą modelową. (śmiech)
Dawid: Zaczyn rozwija się organicznie. Nie narzucamy sobie rytmu nowości i cyklicznych premier. Świadomie kreujemy tutaj przestrzeń na proces, poszukiwanie i czas na eksperyment. Mamy nowe pomysły na produkty, widzimy też coraz szersze zainteresowanie marką. Obok mniejszych obiektów jak porcelana wprowadzamy większe elementy jak np. stół Muralla. Stoły moją już kilku nowych właścicieli. Za chwilę będzie otwarcie nowego salonu JUAN, gdzie będzie można zobaczyć ponad trzymetrową wersję Muralli z pięknym blatem z brazylijskiego kwarcytu, efekt współpracy Zaczynu z podlaskimi stolarzami, firmą kamieniarską LaGran i hiszpańską marką COSENTINO. Bardzo dobrze czujemy się w takich crossowych współpracach, łącząc różnych ekspertów i materiały.
Kasia: Słuchanie o Waszej marce odpręża mnie i relaksuje, mimo dzisiejszego zawrotnego tempa i ilości spotkań, na jakich byłam. Bo dziś trzeba wiele rzeczy na szybko… U Was też, czy jest miejsce na slow? Dla mnie takim czasem wytchnienia jest weekend, lubię wtedy pobyć w ciszy.
Marta: Staramy się naszymi zasobami świadomie zarządzać. Angażujemy się w wiele projektów, ale też dbamy o higienę psychiczną, regenerację, zdrowe odżywianie, ruch. Mam świadomość, że bez tego nie bylibyśmy w stanie zrealizować tych wszystkich naszych pomysłów i projektów. Ale nie jest to proste i wciąż szukamy na to jak najlepszej formy.
Dawid: To co powiedziałaś, że przychodzi weekend i potrzebujesz Kasiu pobyć w ciszy… My weekendy staramy się spędzać w naturze. Mamy domek nad jeziorem na Mazurach, do którego jeździmy regularnie. Także Podlasie to nasza częsta, weekendowa destynacja. Uwielbiamy góry, więc przynajmniej raz w roku, po takim intensywnym maratonie wdrożeń, targów i premier jedziemy właśnie tam.
Kasia: To mamy podobnie. Teraz jeszcze chciałabym Was zapytać o taką różnorodność projektów, które wychodzą od Was. Czy to jest coś dobrego? Jak na to patrzycie? Bo wiecie, od kanap, poprzez ceramikę, po stoiska i wystawy. Jest tego bardzo dużo. I teraz pytanie, czy w dobie wąskich specjalizacji to jest dobre, czy niedobre. To rozwija, poszerza horyzonty? Jak to jest?
Marta: Myślę, że obecne czasy pokazują że nie ma jednej drogi. Wiele teorii głoszonych 10/15/20 lat temu jest już nieaktualnych. Jedni forsują paradygmat wąskiej specjalizacji, inni stawiają na różnorodność i eksperyment. Dla mnie tą wąską specjalizacją jest właśnie umiejetność kreatywnego a zarazem logicznego myślenia. Szybkiego wchodzenia w nowe wyspecjalizowane zespoły technologów i umiejętność wysłuchania i zrozumienia z jakimi rzeczami się mierzą i czego od nas potrzebują.
Dawid: Nie umiemy, a raczej nie chcemy inaczej – w ten sposób bym odpowiedział. I jak już wcześniej wspomnieliśmy, oboje z Martą mamy za sobą wieloletnią i solidną edukację – artystyczną i projektową. Każde sztuczne ograniczanie naszej kreatywności, prowadziłoby do frustracji i odbierałoby nam satysfakcję z pracy. Już na etapie liceum plastycznego mieliśmy różnorodność tematów, wielokierunkowość edukacji, eksperyment i poszukiwanie. To jest coś co nieustannie ładuje nasze kreatywne akumulatory.
Kasia: A znacie się z liceum?
Dawid: Tak, znamy się z liceum plastycznego w Supraślu. Byliśmy w innych rocznikach, ale skończyliśmy ten sam kierunek – snycerstwo – formy użytkowe. Potem ja poszedłem na architekturę, a chwilę później Marta zdała na warszawskie ASP na Wydział Wzornictwa Przemysłowego, więc rozwijaliśmy się dalej projektowo. Mój ojciec był stolarzem, współpracującym z Cepelią, potem po ‘89 prowadził własną firmę usługową, produkującą meble na wymiar. Oboje z Martą pochodzimy z rodzin, w których rzemiosło było cenione i rozumiane. Mieliśmy duże wsparcie ze strony bliskich zarówno przy wyborze liceum jak i studiów.
Kasia: A jaki był Wasz pierwszy, wspólny komercyjny temat?
Marta: Tuż po tym jak obroniłam dyplom na ASP zostaliśmy zaproszeni przez Anitę Czerwińską, właścicielkę marki NAP, do współpracy z MUJI. To był rok 2010. Anita zwróciła uwagę na moje projekty, na jednej ze studenckich wystaw. Bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język, co zaowocowało propozycją poprowadzenia projektu wdrożeniowego pierwszego salonu MUJI w Polsce, a potem zlecenie mi i Dawidowi projektu sofy Modulor dla marki NAP.
Kasia: To zdecydowanie takie wysokie C jak na start.
Dawid: Mam poczucie, że ta współpraca bardzo dobrze skalibrowała nas już na starcie jako projektantów. Filozofia MUJI począwszy od szacunku dla środowiska i dóbr naturalnych, skończywszy na sposobie pracy zespołu, jego komunikacji, bardzo dobrze wpisała się w nasz konstrukt i wizję tego jakie studio chcemy wspólnie z Martą budować. No i był to chrzest projektowo-bojowy oraz nauka od najlepszych.
Marta: Właściwie od początku byliśmy aktywni artystycznie i projektowo. Już jako licealiści robiliśmy rzeczy, gdzieś na styku różnych mediów: animacje poklatkowe, fotografie, rzeźby w przestrzeni, scenografie do lokalnych wydarzeń artystycznych. Mam tu na myśli dojrzewanie do pewnych tematów i budowanie warsztatu zawodowego od wczesnych lat młodzieńczych. W naszym przypadku tak właśnie było.
Kasia: OK, jeszcze na koniec mam takie pytanie: czy komuś odmówiliście współpracy? Czy możemy o tym w ogóle mówić? Czy chcecie o tym mówić?
Marta: Mieliśmy zapytanie o projekt akcesoriów do broni i nie podjęliśmy się tego – oto przykład.
Kasia: OK, to zrozumiałe. Niektórzy też mają podobnie ze skórą. Ja na przykład mam tak, że lubię rzeczy trwałe i noszę jedną od lat. Uważam, że skoro już i tak ta rzecz powstała, to niech służy jak najdłużej.
Marta: Ja podobnie postrzegam kamień, jako cenną tkankę ziemi, czy np. drewno. Jeśli to drzewo zostało ścięte i powstał z niego stół, to niech to będzie solidny stół, z szansą na dziedziczenie. Niech konstrukcja tej drewnianej szafki pozwoli na jej konserwację i naprawę.
Dawid: Tak, bardzo dużo poświęcamy naszej uwagi by w ten sposób rozwijać projekty mebli i produktów, oraz prowadzić rozmowy z producentami, by wypracowywać jak najlepsze rozwiązania dla środowiska. Na przykładzie projektu lamp APOLIN dla marki KASPA, który powstał we współpracy z Fundacją Bochińskich, możemy przybliżyć ten model prac. APOLIN łączy w sobie inspirację powojennym designem, podkreślając naszą projektową tożsamość, z poszanowaniem dla materiałów i systemowym budowaniem produktu tak by był naprawialny, przyjazny w użytkowaniu, łatwy w konserwacji i wspierał lokalnych producentów i rzemieślników. Jednym słowem, by służył na lata i był odpowiedzialny społecznie.
Kasia: To prawda. Bo świat po drodze zboczył trochę z rozsądnych torów w stronę jednorazówek i szybkiej, taniej produkcji. Ale naprawdę wierzę w to, że wracamy. Dzięki za spotkanie.