Dwie projektantki, jedno spojrzenie na przyszłość designu. Ewa Stecewicz i Liza Nalewajko to przedstawicielki nowego pokolenia twórców, dla których projektowanie to nie tylko zawód, ale świadoma, odpowiedzialna postawa wobec świata. W rozmowie z Matem Kubajem opowiadają o kulisach powstawania „Tawerny Stołowej” – obiektu inspirowanego twórczością Julii Keilowej – oraz o tym, dlaczego design nie powinien być oderwany od materiału, funkcji i… człowieka. Mówią o współpracy z robotem KUKA, konkursowych sukcesach w Nowym Jorku i Kioto, potrzebie eksperymentowania oraz balansie między estetyką a etyką. To szczery głos młodych projektantek, które z wyczuciem łączą pragmatyzm z wrażliwością, zawarty w cyklu MAGAZIF „Artyści i kolekcjonerzy.
Mat Kubaj: Od kiedy zaczęła się Wasza współpraca wokół projektu Tawerny Stołowej?
Ewa Stecewicz: W październiku 2023 roku nasza uczelnia (School of Form) otrzymała propozycję współpracy z Muzeum Warszawy. Miała ona polegać na stworzeniu obiektu inspirowanego dorobkiem Julii Keilowej, aby pokazać, jak jej myśl wciąż inspiruje kolejne pokolenia projektantów.
Liza Nalewajko: Również ważne było to, że — według założeń — projekt miał być wytwarzany przy użyciu ramienia robotycznego KUKA. Tutaj z Ewą wspaniale się dogadałyśmy, ponieważ ja jestem od tych technicznych kwestii, pisania kodu — uwielbiam to. Z kolei Ewa jest świetna w zarządzaniu projektem, załatwianiu spraw, kontaktach i organizacji. Myślę, że ten duet jest mocny, bo obie projektujemy, ale nie wchodzimy wzajemnie w swoje kompetencje.

Mat Kubaj: Co znaczy dla Was dobry design?
Liza: Ja w projektowaniu kieruję się tym, by „design” ograniczać. To znaczy — by poprzez badania dojść do sedna projektu. Znaleźć stojącą za nim potrzebę i odpowiedzieć na nią projektowo, minimalizując ornament i dodatki. Zależy mi, żeby funkcja definiowała wygląd, ponieważ ona sama w sobie jest estetyką. Lubię, jak pokazany jest mechanizm, jak na pierwszy rzut oka wiadomo, co z przedmiotem zrobić. Ta przejrzystość sprawia, że projekt jest po prostu intuicyjny. To bardzo cenię i to uważam za dobry design.
Ewa: Myślę, że też dobrze się rozumiemy, bo obie jesteśmy dość pragmatyczne — dla nas, jak trafnie ujęła to Liza, funkcja ma pierwszeństwo. Wygląd jest ważny, powinien przyciągać wzrok i budzić zachwyt, ale nie może dominować nad użytecznością. Estetyka nie powinna się narzucać. Gdy pracujemy z konkretnym materiałem, warto skupić się na wydobyciu jego naturalnego piękna. Nie pokrywać go na siłę farbą, a wyeksponować jego cechy, które tworzą go autentycznym. Trzeba nawiązać dialog z danym materiałem i trochę pozwolić mu się prowadzić. Wiemy, że to się nie uda, jeśli próbujemy narzucić materiałowi kształt, nie znając jego właściwości. Jeśli nie został do tego stworzony, zacznie się wyginać w przeciwnym kierunku — bo taka jest jego natura. Jeśli będziemy próbowały robić mu na przekór, to nie dogadamy się — i same między sobą, i z tym obiektem. Nie powstanie nic, co ma tak naprawdę sens.
Liza: Tawerna była tego świetnym przykładem, ponieważ tam wygląd przedmiotu ewoluował do ostatniej chwili. Cały czas badałyśmy możliwości aluminium przy użyciu ramienia robotycznego, co było dla nas nowe. To był zupełnie inny proces, niepodobny do ręcznej pracy z tym materiałem. Bardzo dużo testowałyśmy, coś wychodziło, a potem okazywało się, że naprężenia w aluminium są tak silne, że miska zwija się w tubę. Jej głębokość i kształt były uzależnione od metody produkcji. Co więcej, w trakcie wykonywania prototypów stojak wkręcony w podłoże zaczął się chybotać i trzeba było zwolnić tempo pracy. Okazało się, że testy, które zrobiłyśmy na prędkości 70%, wychodziły zupełnie inaczej na zwolnionym robocie.

Na pewno trzeba dobrze poznać narzędzia i materiały, z którymi się pracuje, i dopiero wtedy można mówić o dobrym projektowaniu. Nie można zakładać, że pomysł, z którym się startuje, będzie ostateczny. Trzeba być elastycznym. My odczuwałyśmy wiele frustracji, kłóciłyśmy się z materiałem, wymyślałyśmy eksperymentalne metody, aż w końcu zaakceptowałyśmy to, co się dzieje. Trochę nas to aluminium postawiło pod ścianą i okazało się, że to była dobra lekcja.
Mat Kubaj: Jaki zatem był cel i co było dla Was główną inspiracją do stworzenia Tawerny Stołowej?
Ewa: Zaczęłyśmy od researchu na temat Julii Keilowej. Czytałyśmy o niej — jak wyglądało jej życie — by osadzić ją w kontekście jej historii i bardziej zrozumieć, dlaczego projektowała w taki, a nie inny sposób. Obiekty, które stworzyła, próbowałyśmy pogrupować na zasadzie cech wspólnych, aby łatwiej odróżnić je od projektów innych osób, które również tworzyły w stylu art déco.
Liza: Nie znałyśmy jej wcześniej. Gdy się już z Julią Keilową polubiłyśmy, zaczęłyśmy szukać punktu zaczepienia. Intuicyjnie wzywały nas przedmioty przeznaczone na stół, bo Julia pracowała głównie z zastawą. Jedną z metod, którą zaczęłyśmy stosować, było wypisywanie elementów zastawy, przymiotników, jakie nam się z tym kojarzą, i łączenie ich szybkim szkicem. No i tych szkiców powstało mnóstwo. Zaczęło się od bardzo śmiesznych i absurdalnych konceptów — i tak naprawdę to one zaskutkowały bardzo dobrym projektem.
Ewa: Tak, u nas ta metoda się sprawdza — żeby na początku pozwolić sobie „odlecieć” i robić coś bardzo abstrakcyjnego, łączyć te przymiotniki i rzeczowniki zupełnie losowo. Chodzi tutaj o zabawę, radość z procesu, bo inaczej jest po prostu trudno w nim wytrwać. Szczególnie jeśli mówimy o procesie, który ma trwać ponad pół roku.
Mat Kubaj: Zwyciężyłyście w konkursach NYCxDESIGN Awards oraz Kyoto Global Design Awards. Jak wpłynęło to na Waszą pracę? Na Wasze podejście w ogóle do projektowania?
Ewa: Zwycięstwa na pewno miały znaczenie. Każde takie wyróżnienie działa na nas jak zastrzyk motywacji. Świetnie jest czuć, że to, co robimy już na etapie studiów, ma sens i zostaje docenione — można powiedzieć — na skalę światową.
Liza: Ten pierwszy sukces z Nowym Jorkiem to był dotychczas największy sukces w moim życiu i to mi przypieczętowało mój wybór studiów. To było dla mnie takie potwierdzenie, że ja to znalazłam, że ja już wiem, co chcę robić i że moje starania to nie jest tylko zabawa. Rzeczywiście mogę działać, mam sprawczość.
Mat Kubaj: Czy planujecie wdrażać kolejne wspólne projekty?
Ewa: Oczywiście, że planujemy!
Liza: Jest to gdzieś w naszych głowach. Na razie eksperymentujemy, poszukujemy, ale ostatecznie chciałybyśmy wypuścić projekt, a potem całą kolekcję.
Mamy nadzieję, że przez najbliższe kilka lat to się uda. Poszukujemy okazji, staramy się o stypendia, o rozgłos i myślę, że dobrze to robimy. Małymi kroczkami, powolutku — i to wyjdzie.
Mat Kubaj: Jak oceniacie design na arenie międzynarodowej?
Ewa: Gdy byłyśmy na gali rozdania nagród w Nowym Jorku, mogłyśmy podpatrzeć inne projekty, które zostały nagrodzone czy wyróżnione, i to dało nam perspektywę na to, co dziś jest doceniane czy poszukiwane we wzornictwie. Te projekty były bardzo eksperymentalne — jeden uczestnik zrobił lampę, która się rozszerza pod wpływem temperatury, a inny ubrania, które były wykonane z plastiku, a plecione za pomocą robota. Nagradzane są projekty, które eksperymentują z metodami wytwórstwa, z technologią, ale też te, które zakładają odpowiedzialność środowiskową. Idziemy w tym kierunku. Z drugiej strony, obok technologicznych eksperymentów, ważny jest również aspekt rękodzielniczy — ta rzemieślnicza praca rąk. Projekty, które potrafią pożenić oba te światy, otrzymują dużo uwagi i zainteresowania.
Mat: Czego brakuje współczesnym projektantom? Na czym powinni skupić większą uwagę przy projektowaniu?
Liza: Podam taki przykład: my w każdym konkursie posługujemy się fotografią Tawerny. Fotografią prototypu, który jest wykonany i widać, że działa w wybranym materiale. Więc trochę denerwuje mnie, kiedy na renderze jest pokazany dany materiał, a prototyp jest wykonany w zupełnie innym. Konkurowałyśmy z obiektem, który był przedstawiony na renderze jako metalowy, a prototyp był wydrukowany na drukarce 3D. To jest moim zdaniem niemiarodajne, ponieważ obiekt może nie być możliwy do wykonania w danej technologii, a oceniany jest poprzez wizualizację. Czasem brakuje mi w tym takiej autentyczności, bo wiadomo, na dobrym renderze wszystko wygląda przekonywująco. Dlatego ja uważam, że projektant powinien bardzo angażować się w ten proces produkcji, dowiadywać się, rozmawiać, eksperymentować samemu aby mieć jak największą wiedzę o możliwościach i ograniczeniach technologii.
Mat: Czy jako projektantki czujecie pewnego rodzaju odpowiedzialność jeśli chodzi o projektowanie?
Ewa: Bardzo trudne pytanie, w jakiś sposób powiedziałabym, że aż paraliżujące. Ta odpowiedzialność jest tak duża, że aby projektować trzeba ją troszeczkę stłumić, ale nie całkowicie wyłączyć. To jest bardzo ważne, żeby znaleźć w tym odpowiedni balans. Bo gdybyśmy chcieli być w pełni ekologiczni i absolutnie odpowiedzialni, to najlepiej byłoby… po prostu nic nie projektować lub projektować dla samego projektowania, czyli tak, żeby później nie dało się tego fizycznie wytworzyć, bo byłoby to nieopłacalne lub nierealne technologicznie. To wszystko jest bardzo złożone. Nie istnieje projekt całkowicie neutralny, nawet samo włączenie maszyny powoduje emisję CO₂. Ta odpowiedzialność jest bardzo duża i to właśnie motywuje mnie, żeby projektując rzeczywiście odpowiadać na realne potrzeby, a definiować je poprzez badania, wywiady i analizę kontekstu. Dzięki temu projekt zyskuje uzasadnienie i sens. Oczywiście, nie wszystkie projekty muszą zmieniać świat, ale muszą nieść za sobą jakiś cel.
Liza: Zgadzam się z tym. Często również jest tak, że potrzebą nie jest krzesło, a możliwość siedzenia. Wobec tego, rozwiązaniem nie musi być wyprodukowanie kolejnego krzesła, a zapewnienie miejsca do siedzenia np. poprzez zmodyfikowanie schodów w przestrzeni miejskiej itp. Rolą projektanta jest wpadanie na pomysły, które jednocześnie spełniają potrzebę i jak najmniej szkodzą środowisku, a więc i pośrednio człowiekowi.
Mat: Czy zatem design jest misją społeczną?
Liza: Nie widzę pod tym kątem dużej różnicy między zawodem projektanta, a np. zawodem prawnika. Obie profesje wynikają z potrzeb obecnych w społeczeństwie i są odpowiedzialną misją do wykonania. Trudno mi wyróżnić projektanta spośród innych profesji. Aczkolwiek projektant na pewno ma wpływ na kształtowanie codzienności, chociażby pod kątem przedmiotów obecnych w domach, miejscach publicznych.
Mat: Co to znaczy, że design jest ponadczasowy?
Ewa: Ponadczasowy design to taki, który wykracza poza chwilowe trendy. Można zaprojektować coś, co będzie modne dziś albo za rok i to się może spodobać szerokiemu gronu odbiorców, ale tylko przez “chwilę”. Jeśli zależy nam na tym, żeby projekt przetrwał dłużej i jednocześnie był bardziej odpowiedzialny, musimy skupić się przede wszystkim na funkcji, jakości wykonania i trwałości formy.
Nie chodzi o to, żeby ślepo ignorować estetykę, ale o to, żeby nie uzależniać projektu wyłącznie od tego, co jest „na czasie”. Warto patrzeć w przyszłość, ale też sięgać w przeszłość. Historia designu to ogromne źródło wiedzy i inspiracji. Dobrze zaprojektowane przedmioty sprzed dekad nadal działają, są czytelne, funkcjonalne. I to one często stają się punktami odniesienia. Uważamy, że chodzenie po muzeum jest świetnym rozwojem, z warto trzeba korzystać.
Liza: Poza tym, dla mnie szczególnie pomocne jest świadome obcowanie z produktami i zadawanie pytań. Dlaczego został tak wykonany? Co o sobie mówi? W jaki sposób się z niego korzysta? Czy jest to wygodne? itp. Tak naprawdę, aby ponadczasowo projektować trzeba dobrze poznać gatunek, jakim jest człowiek. To jest trochę paradoksalne, bo jesteśmy ludźmi, powinniśmy wiedzieć o sobie dużo, a to wcale nie jest prawda.
Ewa: Powiedziałabym, że projektowanie jest czymś więcej niż procesem twórczym, jest raczej dziedziną, która łączy w sobie elementy nauk technicznych, humanistycznych i przyrodniczych. Właśnie dzięki temu połączeniu wielu perspektyw i metod możliwe jest tworzenie projektów, które są funkcjonalne i estetyczne oraz trwałe i ponadczasowe. Dobrze zaprojektowany obiekt jest efektem zrozumienia ludzi, środowiska, materiałów i technologii. W tym sensie design to sztuka szukania balansu i synergii między różnymi dziedzinami.
Mat: Gdzie można lub będzie można zobaczyć Wasze projekty?
Liza: My z Ewą uważamy, że w archiwizacji i dokumentacji siła. To jest ekstremalnie ważne, by się pokazywać. Ja jestem widoczna głównie na Instagramie, służy mi on do pokazywania projektów, procesu, tego jak pracuję. Obie mamy portfolia na Behance i tam regularnie wrzucamy nasze projekty. Osiągnięciami dzielimy się też na LinkedIn, a obecnie pracujemy nad stroną internetową. Poza tym pojawiamy się na wystawach.
Ewa: Jeszcze przez chwilę jesteśmy studentkami i nasze projekty są widoczne na samym Uniwersytecie SWPS w Warszawie.
Mat: Na koniec, czego można Wam życzyć?
Liza: Aby mieć mieć czas i przestrzeń na nieudane eksperymenty! Eksperymenty są kluczowe aby zdobywać wiedzę, jednak nie każdy może sobie pozwolić na eksperymentowanie. Chciałabym mieć na tyle stabilną sytuację, też finansową, by tworzyć projekty odpowiedzialne i odpowiednio przemyślane, czy służące zdobywaniu wiedzy, a nie by tylko “przetrwać”.
Ewa: Z mojej perspektywy to znalezienie balansu między życiem osobistym, a zawodowym. To granica, którą bardzo trudno wyznaczyć, te dwa obszary często się przenikają, zwłaszcza w pracy kreatywnej. A przecież tak łatwo wpaść w pułapkę ciągłej dostępności i nadmiaru bodźców. I oby nie dopadło nas wypalenie zawodowe, które tak często możemy obserwować we współczesnym świecie. Życzę nam, żeby wciąż było w nas tyle świeżości i spokoju.
Baza produktów
Inne ciekawe eventy
East Creative 2025

ARCHITECT@WORK Gdańsk 2025


Design Nation

Bydgoskie Dni Projektowe

Dutch Design Week 2025
