Niedaleko centrum Mediolanu, na urokliwej Via Prinetti, z dala od zgiełku turystycznych atrakcji wkraczam do pracowni niezwykłego artysty - Paula Bika. Ubrany w czarną bluzę, właśnie zatrzymuje swój rower (również w kolorze czarnym) przed wejściem. Nie mogę się doczekać, by odkryć tajemnice jego inspiracji oraz porozmawiać o drodze artystycznej, którą przebył i planach na przyszłość. Wnętrze pracowni przepełnione jest dziełami, także tymi niedokończonymi. To nie lada gratka zobaczyć proces tworzenia „od kuchni”. W tej przestrzeni, gdzie kreatywność łączy się z życiem osobistym Paula, odnajduję tło dla wyjątkowego dialogu z artystą… Rozmowa Łukasza Siwca, zapisana w kadrach Michała Łukasika.
Paul, czy masz jakieś wyjątkowe wspomnienie lub doświadczenie, które wpłynęło na Twoją pasję do tworzenia?
Malarstwo i rzeźba były obecne w moim życiu od najmłodszych lat, głównie dzięki mojej mamie, która sama była bardzo wrażliwa na sztukę. Wizyty w Muzeum Narodowym i Zachęcie w Warszawie były częstą destynacją naszych wycieczek. Było to dla mnie zarówno inspirujące, jak i niezwykle i emocjonujące doświadczenie.
Były konkretne prace, które poruszyły młodego Paula na tyle, że sam zapragnął stać się w przyszłości artystą?
Widok dzieł takich jak „Szał Uniesień” Podkowińskiego czy „Saturn zjadający swoje dzieci” Goi ( ten ostatni nie na żywo oczywiście, ale na reprodukcjach, które często oglądałem z mamą ), wywarły na mnie bardzo silne wrażenie. Już wtedy musiałem czuć, że sztuka może kreować emocje. Te doświadczenia z dzieciństwa zapadły mi w pamięć jako momenty, które kształtowały moje poczucie estetyki i rozbudziły we mnie pasję do tworzenia.
Jednak w wywiadach wspominasz, że z wykształcenia jesteś psychologiem, a także byłeś związany zawodowo z branżą mody oraz architektury wnętrz. Twoja ścieżka do artystycznego świata nie była oczywista.
Istotnie, droga do miejsca, w którym jestem teraz była dość kręta i urozmaicona kilkoma zwrotami. Żadna z tych wolt nie była dla mnie specjalnie trudna decyzyjnie, bo każda była zmianą organiczną i naturalną. Wynikała z potrzeby rozwoju i następowała w momencie, kiedy miałem poczucie, że dotychczasowa formuła się wyczerpuje.
Ciężko było Ci odrzucić talenty w innych dziedzinach i skupić się tylko na jednym, artystycznym kierunku?
Nigdy nie było to kategoryczne cięcie – każdy następny etap w mojej ścieżce zawodowej pojawiał się stopniowo – z początku jako nowa pasja, kiedy jeszcze zajmowałem się czymś innym, a stopniowo stawał się głównym zajęciem, które zaczynało pochłaniać mnie zupełnie.
Sam przyznajesz, że Twoja droga do świata sztuki była nieoczywista. Żałujesz, że nie rozpocząłeś jej wcześniej?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że raczej nie żałuję…Aczkolwiek z pewnością, gdybym rozpoczął ścieżkę związaną ze sztuką piętnaście lat wcześniej, byłbym teraz piętnaście lat dalej, moja kariera artystyczna trwałaby już piętnaście lat dłużej niż obecnie. Byłbym w jakimś zupełnie innym miejscu, to pewne, ale wcale nie jest powiedziane, że lepszym. Wszystkie moje wcześniejsze doświadczenia miały ogromny wpływ na to jakim człowiekiem się stałem i w sposób pośredni i bezpośredni wpłynęły na moją twórczość.
Zgłębianie tajników psychologii to dobry „grunt” dla artysty?
Studia psychologiczne stanowiły fundament mojej wrażliwości na ludzkie emocje. W sztuce abstrakcyjnej, w obrębie której się poruszam, jest to niezwykle istotne. Otwarcie się i zrozumienie własnej psychiki ma przełożenie na moją twórczość i pozwala mi czerpać z niej inspirację.
Kontakt z szeroko pojętym światem mody był równie istotny?
Bardzo. Praca w tej branży nauczyła mnie jak istotną rolę odgrywa sposób prezentacji w komunikacji dzieła sztuki. Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałem, jak ważne jest nie tylko samo dzieło, ale także sposób, w jaki jest ono prezentowane światu. Ponadto, zdobyte umiejętności biznesowe są nieocenione w zarządzaniu karierą artystyczną i promocji sztuki.
Był w Twoim życiu także przelotny „romans” z architekturą wnętrz, opowiedz o tym więcej.
Kursy z architektury wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie przyniosły mi praktyczne umiejętności związane z projektowaniem przestrzeni i posługiwaniem się programami graficznymi. To doświadczenie nauczyło mnie spojrzenia na sztukę z perspektywy trójwymiarowej i zrozumienia relacji między dziełem, a jego otoczeniem. Dzięki pracy nad projektami wnętrz nabyłem umiejętność planowania i kompozycji, co znalazło odbicie w mojej sztuce w formie dużej uważności na przestrzeń i proporcje.
Opowiadasz o swojej karierze, określając ją mianem „dość krętej i urozmaiconej kilkoma zwrotami”. Jednak dziedziny, którymi się zajmowałeś mają wspólny mianownik. We wszystkich najważniejsze są emocje i wrażliwość, zarówno duchowa jak i estetyczna.
Te różnorodne doświadczenia i etapy mojej drogi zawodowej wspólnie ukształtowały mnie, moją sztukę oraz wszystko to, co dookoła niej. Z każdego etapu wyniosłem cenne lekcje i umiejętności, które obecnie wykorzystuję w procesie twórczym i komunikacji z publicznością. Ale chciałbym zwrócić uwagę, że ta różnorodność doświadczeń była nie tylko inspirująca i rozwijająca, ale też dała mi dużą satysfakcję – zmiany są po prostu fajne!
Co pokierowało Cię do tworzenia abstrakcji w technice reliefu? Jakie są Twoje główne źródła inspiracji podczas tworzenia dzieł?
Abstrakcja jest dla mnie bardzo osobistą formą sztuki, która pozwala mi komunikować się z odbiorcą poprzez emocje. Jest to język, który wybrałem, aby mówić nie o świecie zewnętrznym. Abstrakcja opowiada głównie o samym artyście, o jego wewnętrznym świecie. Siłą rzeczy więc, uwaga artysty w przypadku tworzenia sztuki abstrakcyjnej nakierowana jest na siebie, na własne emocje. Ale nie oznacza to, że nie czerpię także inspiracji z zewnątrz. Fascynuje mnie przede wszystkim wytwór rąk ludzkich. Zdecydowanie bardziej niż natura. Architektura i sztuka innych artystów przede wszystkim stanowią dla mnie istotne źródło inspiracji. Także rzemiosło – uwielbiam ceramikę, tkaninę artystyczną. Śledzę też ogromną ilość blogów i kont wnętrzarskich.
Jak przebiega praca od momentu pomysłu do finalnego dzieła?
Jest to wiele etapów. Na początku jest bardzo ogólny szkic na kartce – wstępne kształty i proporcje. Bardziej chodzi tu o dynamikę, energię układu. Później dokładny model i wymiary rozrysowuję w programach komputerowych do modelowania 3D, aby zobaczyć, jak będzie wyglądała rzeźba w trzech wymiarach.
Czyli technologia jest Twoim sprzymierzeńcem…
Tak, dopiero potem następuje najbardziej żmudna praca techniczna – stworzenie rzeźby tradycyjnymi metodami rzemieślniczymi i na koniec następuje część najbardziej artystyczna – malarska. Sięgam wtedy po tradycyjne narzędzia – pędzle i farby do których znowu dołączają bardziej techniczne narzędzia – papier ścierny, dłuta, czy wybielacz, żywica epoksydowa. Bowiem ten ostatni etap, najbardziej ekspresyjny jest o kreacji, ale i destrukcji. Lubię czystość żmudnie i pedantycznie wykonanej formy, gdzie mogę balansować spontanicznym, celowo nieperfekcyjnym finiszem. Stąd w moich pracach obecne zacieki, przetarcia lub wręcz rozdarcia płótna.
Twoje prace ewoluowały, stały się bardziej przestrzenne, a w ostatnim czasie rzeźbiarskie, co Cię skłoniło do tego?
Sztuka, którą tworzę zmienia się wraz z moim rozwojem artystycznym i osobistym. Początkowo prace były bardzo minimalistyczne i płaskie, ale z czasem zaczęły nabierać coraz większej głębi, trójwymiarowości, a przede wszystkim ekspresji. Ta zmiana nie wynikała z przemyślanej decyzji, lecz raczej z naturalnego rozwoju mojej wrażliwości artystycznej. Jest to jak najbardziej organiczna zmiana w moim podejściu twórczym. Wynik mojego dojrzewania jako artysty oraz przyzwolenie sobie na coraz głośniejsze mówienie o tym, o czym chcę opowiadać.
Stajesz się rozpoznawalny na międzynarodowym rynku sztuki, jakie były kluczowe momenty w Twojej karierze?
To, co buduje nazwisko artysty, to z pewnością współpraca z uznanymi galeriami. Niewątpliwie odegrało to kluczową rolę w rozwoju mojej kariery artystycznej. Każda nowa galeria, przynosi mi większą rozpoznawalność i możliwości prezentacji na kolejnych rynkach i międzynarodowych targach sztuki. Równie istotna jest także obecność moich prac w prywatnych zbiorach kilku uznanych kolekcjonerów.
A Twój ostatni sukces?
Niedawno jedna z moich prac została zakupiona do stałej kolekcji galerii instytucjonalnej – Galerii Sztuki Nowoczesnej w Chinach. Nie mogę się też doczekać, co przyniesie ten fakt.
Czy jest coś, z czym chciałbyś eksperymentować w swojej sztuce w najbliższych latach?
Jestem otwarty na pracę z różnymi materiałami i technikami. Bez eksperymentowania, a przede wszystkim bez błędów i niezamierzonych efektów, które powstają w jego wyniku nie byłoby rozwoju. Im dłużej pracuję, tym bardziej odważnie sięgam po nowe wyzwania i możliwości twórcze.
Jaki kierunek zatem masz zamiar obrać w artystycznym wyrazie?
Jak dotąd sięgam głównie po materiały lekkie, ale chciałbym w przyszłości popracować więcej w kamieniu i metalu.
Mieszkasz ma stałe w Mediolanie, za co najbardziej cenisz to miasto?
Mediolan lubię przede wszystkim za szeroką ofertę kulturalną. Jest mniejszy od Warszawy, ale obfituje w masę galerii sztuki i oczywiście obłędną architekturę. Kluczowa jest także dostępność do jakościowych wystaw oraz inspirujące wydarzenia takie jak Mediolański Design Week i MiArt. Ponadto Mediolan jest dogodnie położony w centrum Europy i bardzo dobrze skomunikowany, co umożliwia mi podróżowanie do innych europejskich metropolii w poszukiwaniu nowych doświadczeń i inspiracji.
Inspirujące miasta to w Twoim przypadku…
Najczęstszy kierunek moich wypadów to Paryż, gdzie często mam spotkania z klientami lub galeriami. Natomiast większość moich przyjaciół z Warszawy mieszka teraz właśnie w Paryżu, w Londynie, w Barcelonie czy w Madrycie.
Ale przede wszystkim Mediolan to dla mnie miasto na tyle duże i istotne w Europie, że daje mi dostęp do wszystkiego, co jest mi potrzebne na co dzień, a za razem na tyle małe i kompaktowe, że oferuje duży komfort życia. Jest to miasto, z którym nie trzeba walczyć – po prostu dobrze się tu żyje. I można wszędzie dojechać na rowerze, przez cały rok.
Rozpatrywałeś inne miejsca na świecie jako Twoją przystań do życia i twórczości?
Rozważałem możliwość życia w innych miejscach, takich jak Nowy Jork czy Paryż lub Londyn – zawsze były to opcje większych miast, bardziej istotnych z punktu widzenia oferty kulturalnej. Czasami zastanawiam się, jakie nowe perspektywy i możliwości mogłyby otworzyć się dla mnie w innych miastach i bardzo często też do nich podróżuję, ale zawsze wracam do Mediolanu jako do miejsca, które najbardziej mi odpowiada i łączy wszystkie moje potrzeby.
Czy podczas tegorocznego Milan Design Week było jakieś wydarzenie artystyczne lub projekt, który wyjątkowo Cię zaintrygował?
Milan Design Week to zawsze intensywny czas dla mnie – dzieje się tu naprawdę dużo, jest cała masa inspirujących wydarzeń a do tego bardzo intensywny czas zarówno towarzysko, jak i biznesowo. Są tu wszyscy związani w jakikolwiek sposób z wnętrzami i designem. Choć wydarzenie staje się coraz bardziej zatłoczone i wymagające, zawsze znajduję tu wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia. W tym roku szczególnie zachwyciły mnie targi THEMA, które prezentowały głównie collectible-design czyli dziedzinę z pogranicza sztuki i designu, bliskie mojemu własnemu estetycznemu podejściu.
Skoro jesteśmy przy designie. Jakie wnętrza rezonują z Twoją wrażliwością, czy jest to minimalizm w duchu Twoich prac, czy inny styl?
Nie lubię przepychu i nadmiaru kolorów we wnętrzach (nie jest to chyba zaskoczenie). Lubię wnętrza oparte na ciekawych materiałach, które są minimalistyczne pod względem kolorystycznym, ale niekoniecznie minimalistyczne pod względem stylu. Lubię wnętrza eklektyczne, połączenia klasycznej architektury z nowoczesnym designem i sztuką. Lubię nawet jakąś odrobinę chaosu w formie, ale raczej przy zachowaniu ograniczonej palety barw – zupełnie, jakbym mówił o moich pracach…
Fot.: Michał Łukasik, Łukasz Siwiec (dwa ostatnie zdjęcia)