Za cenioną przez koneserów nietuzinkowość i awangardowe spojrzenie artysta często płaci obsesją. Yayoi Kusama od 65 lat działa w tym szaleńczym trybie i wciąż zaskakuje: zza murów szpitala psychiatrycznego, ze swojej tokijskiej pracowni i z lustrzanych odbić w galeriach na całym świecie.
Sypia mało, tworzy dużo. Maluje, rzeźbi, pisze. Swoim barwnym, charakterystycznym wyglądem świetnie uzupełnia tworzone przez siebie dzieła. Kiedyś organizowała performensy i oburzała w ojczystej Japonii rozwiązłością swojej sztuki. Kręciła nawet soft porno i namawiała uczestników happeningu do uprawiania seksu w basenie wokół. Yayoi Kusama ma prawie 90 lat i wciąż udowadnia, że sztuka nie ma terminu ważności, kpi sobie z metryk czy tzw. normalności.
W sieci umysłu Yayoi Kusamy
Yayoi Kusama urodziła się 22 marca 1929 roku w mieście Matsumoto w prefekturze Nagano. Była najmłodszym dzieckiem w rodzinie, która należała do bardzo zamożnych, od pokoleń uprawiającej kwiaty, których nasiona sprzedawała na wszystkich wyspach. Ogromne pola fiołków czy cynii oglądały wycieczki szkolne przywożone z odległych miejscowości. Wtedy to Yayoi zaczęla mieć przerażające wizje podczas wypraw na kwietne pola. Od dziecka wszystkie te obrazy uwieczniała w szkicowniku.
Pewnego dnia mała Yayoi Kusama zobaczyła dynię. A na dyni czarne kropki. Przypatrywała jej się przez… miesiąc. Halucynacjom towarzyszyły głosy, które chciała zagłuszyć. Yayoi Kusama najpierw zaczęła malować powtarzalne kształty, by odegnać natrętne myśli.
Fascynacja kształtami owoców i warzyw będzie jej towarzyszyła przez całe życie, tak jak obsesja powtarzalności. Yayoi Kusama zaczęła stosować arteterapię intuicyjnie, kierując się instynktem samozachowawczym. W owym czasie, po II wojnie światowej, malarstwo nie było aktywnością akceptowaną przez społeczeństwo, szczególnie źle oceniano zaś kobiety-malarki. Opinię tę podzielała despotyczna matka Yayoi, która malowanie i przejawy geniuszu Yayoi tępiła, odciskając piętno na psychice dziewczynki. Ta poszła w końcu studiować tradycyjne malarstwo japońskie nihonga, ale nie wytrzymała długo. Zamykała się w pokoju i zaklinała rzeczywistość swoimi artystycznymi wizjami. Szybko zaczęła jednak osiągać pierwsze znaczące sukcesy – w bardzo krótkim czasie przygotowała 280 prac na swoją pierwszą indywidualną wystawę, która została przyjęta z aplauzem. Jednocześnie Yayoi Kusamę okrzyknięto geniuszem.
Yayoi Kusama do dziś mówi, że żyje dla sztuki i jest w stanie wiele dla niej poświęcić. Tak jak w Stanach, gdzie wylądowała pod koniec lat 50. Nie miała co jeść, więc gotowała zupy z resztek znalezionych na śmietniku. Nie miała na czym spać, więc za łóżko służyły jej leżące na podłodze drzwi. Tworzyła od świtu do nocy, żeby żyć. Wtedy jeszcze praca artystyczna nie przynosiła jej dochodów – „żyć” znaczyło tyle co „nie oszaleć”. Potrafiła jednak zadbać o swoje interesy i była bardzo ekspansywna, wchodząc bezpardonowo w artystyczny świat Nowego Jorku.
Szybko poznała innych artystów i reklamowała siebie, mówiąc, że reklama jest częścią jej twórczości. Yayoi Kusama szokowała, urządzała happeningi z nagimi ludźmi, których malowała, angażowała się politycznie – zaproponowała nawet prezydentowi USA Nixonowi seks w zamian za zakończenie wojny w Wietnamie.
(…) zaproponowała nawet prezydentowi USA Nixonowi seks w zamian za zakończenie wojny w Wietnamie.
Czynnie opowiadała się również za prawami mniejszości seksualnych, inicjując akcję Homosexual Weddin. W jej ramach oferowała homoseksualistom ceremonie zaślubin według rytuału własnego wyznania. Jak napisała w oświadczeniu: „Homoseksualizm jest normalną fizyczną i psychologiczną reakcją, ani do wychwalania, ani do potępiania. Nienormalną reakcją wielu ludzi wobec homoseksualizmu jest reakcja, która czyni homoseksualizm nienormalnym”.
Jej szaleństwo buforowane przez sztukę przyniosło słynny cykl wielkich płócien Sieci nieskończoności (Infinity Nets).
Płótna, które z daleka wyglądają na monochromatyczne, z bliska odkrywają swój misterny deseń – białe kółka pokrywające szare tło, ciągnące się w nieskończoność i wciągające. Artystka mówi, że są to „akumulacje świateł mikrokosmosu, z których wynurza się przestrzenny wszechświat”. Jak wszystkie prace Kusamy – angażują oko i wprawiają w trans. Sieci nieskończoności jest pięć, a z czasem dochodzą ich różne wersje kolorystyczne.
Rzeczywistość zwielokrotniona
Multiplikacja przedmiotów jest u Kusamy formą autoterapii, żeby wyciągnąć ją z obsesyjno-kompulsywnej matni. W 1963 roku zaprezentowała w Gertrude Stein Gallery instalację, która miała leczyć ją z lęku przed seksem.
Aggregation: One Thousand Boats Show to gipsowa figurka łodzi wypełniona gipsowymi fallusami. Figurę otacza jej 999 zdjęć – zmultiplikowanych. Pomysł Yayoi Kusamy na zwielokrotnienie tak się spodobał Andy’emu Warhalowi, że zapragnął zrobić coś podobnego.
Trzy lata później, mimo braku zgody Kusamy, stworzył słynną tapetę z motywem krowy. Sama Yayoi Kusama stosuje tę technikę przez wszystkie lata swojej twórczości, nie tylko wizualnej. Zwielokrotnienie zastosowała w powieściach, nakręciła też film, w którym sama zagrała.
Nieskończoność wg Yayoi Kusama
Yayoi Kusama od zawsze marzyła o pokazaniu nieskończoności, na co nie pozwalały jej nawet coraz większe, ale zawsze jednak ograniczające płótna. Znalazła rozwiązanie: instalacje zaczęła otaczać lustrami. Odbicia w nich tworzą wrażenie nieskończoności wzoru. Infinity Mirror Rooms, czyli sale lustrzane, zaczęły być stałym elementem twórczości Japonki, tak jak polka dots czy multiplikacja. Pierwszym dziełem tego typu był stworzony w 1965 roku słynny pokój, w którym oprócz luster na ścianach artystka umieściła białe elementy o obłych kształtach – wszystkie zaś pokryła czerwonymi kropkami. Inspiracją stały depresja i obserwacje codzienności – szczególnie czynności powtarzanych każdego dnia. Lustrzane pokoje to rodzaj prac, który przewija się przez całą twórczość Yayoi Kusamy aż do dzisiaj. Nagromadzenie, powtórzenia, nieskończoność – oto efekty, którymi artystka potrafi najlepiej wyrazić siebie i swoje lęki.
Najdroższy obraz żyjącego artysty
Dziś Yayoi Kusama jest ikoną sztuki współczesnej. Boom na jej prace rozpoczął się w 1989 roku, gdy Centrum Międzynarodowej Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku pokazało retrospektywę jej prac. W 1993 roku prezentowała swój kraj na Biennale w Wenecji (pojawiła się na nim już w 1966, ale wtedy „nielegalnie”), pokazując swoje słynne nakrapiane dynie w sali lustrzanej. W 2008 roku stała się najdroższą żyjącą artystką na świecie, kiedy to jej pracę, 3-metrowe płótno Nr 2, sprzedano za 5,1 miliona dolarów. Od tego czasu retrospektywy jej prac zorganizowały również Tate Modern w Londynie i Whitney Museum w Nowym Jorku, potwierdzając jej wysoki status w artystycznym świecie. Jej dzieła nadal przyciągają zwiedzających. Instalacja The Souls of Millions of Light Years Away japońskiej artystki pokazywana w amerykańskim muzeum The Board cieszy się taką popularnością, że placówka wprowadziła limit spędzenia przy nim 30 sekund na osobę, tak by nie tworzyły się korki.
Mimo że Yayoi Kusama stworzyła świetnie prosperującą firmę, ze sztabem menedżerów i specjalistów od promocji, sama nie tworzy dla pieniędzy. Od lat 70., kiedy wróciła do Japonii, dobrowolnie mieszka w szpitalu psychiatrycznym, przy którym otworzyła swoją pracownię. Nadal walczy z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, stanami lękowymi i halucynacjami, jednak nadal jest niesłychanie produktywna. W ciągu dnia może w niej malować i tworzyć instalacje – sztuka wypełnia jej życie po brzegi. Wciąż ma nowe pomysły, z realizacją których ledwo nadąża. Pracuje jednocześnie nad dwoma lub trzeba obrazami. Jak sama mówi, „Jedyną rzeczą w moim życiu, jaka mi pozostała, jest praca, którą muszę wykonać”.
Kropki miłości i unicestwienia
Swoją teorię „unicestwienia” Kusama wyraża właśnie przez wszechobecny wzór kropek. Nakrapianie przedmiotu czy osoby z jednej strony symbolizuje chorobę, z drugiej strony pozwala oderwać się od realności, zatopić w sztuce, zamiast utonąć w realnym życiu. Jej wystawy często prowadzą przez poszczególne instalacje do „sali unicestwienia” – białego pomieszczenia z białymi tekturowymi meblami, które oglądający mają pokryć kolorowymi naklejkami w kształcie kropek. Tak jak w Queensland Gallery of Modern Art, gdzie artystka wciągnęła obserwatorów sztuki do swojego świata za sprawą The Obliteration Room. Białe pomieszczenie po dwóch tygodniach „starań” zwiedzających zamieniło się w tryskający kolorami pokój. Kusama nazywa to „osiągnięciem jedności z otoczeniem” i „unicestwieniem samych siebie w miłości”.
A może by tak zainspirować się życiem i twórczością Yayoi Kusamy i wprowadzić nieco kontrolowanego, kropkowanego szaleństwa do wnętrz? Co o tym myślicie?
Oprac. na podst.:
kusama.site.seattleartmuseum.org
japonia-online.pl
wysokieobcasy.pl
criticismism.com