Wieczorem, kiedy naturalne światło zalewa już tylko tę drugą półkulę, włączasz lampę. To od niej zależy, jak widzisz kolory i kształty, jak postrzegasz przestrzeń i jak się w tej przestrzeni czujesz. Sztuka światła Calabarte to prawdziwa magia. Jej niezwykłość nie jest zamknięta w samym obiekcie. Rozlewa się pod postacią ciepłego światła, cieni i poświat po wszystkich powierzchniach wokół… Rozmowa z Przemysławem Krawczyńskim.
Skąd u Ciebie zainteresowanie właśnie tym konkretnym owocem?
Jak to często w życiu bywa, tak i tutaj był to czysty przypadek. Pierwsza tykwa trafiła w moje ręce dzięki mojej mamie. Kupując kiedyś kwiaty u pewnego człowieka, zobaczyła w jego ogrodzie dziwnie wyglądające owoce. Jej zaciekawienie i uprzejmość tego pana sprawiły, że dostała jedną tykwę w prezencie. Później zainteresowałem się nią ja. Szukając w Internecie informacji na ten temat, trafiłem na zdjęcia lamp z tykwy. Postanowiłem zrobić taką dla siebie.
Kiedy powstała pierwsza lampa? Wiem, że ciągle masz ją w swoim pokoju. Możesz powiedzieć, jak prototyp ma się do tego, co tworzysz dzisiaj?
Lampa wisząca z tej pierwszej tykwy powstała w lutym 2009 roku. Tykwa tej odmiany kształtem przypomina maczugę (taka jak moja Lampa wisząca III). Mam do niej wielki sentyment, mimo że jedyne, co ją łączy z lampami, które wykonuję obecnie, to to, że ma dziurki i świeci (uśmiech). Do jej wykonania użyłem wierteł o dwóch średnicach. Obecnie używam trzynastu. Malowana właściwie nie była. Jest również ozdobiona szklanymi koralikami, których używałem przy pierwszych 14 lampach. Z chwilą gdy przywiozłem z Senegalu okrągłe tykwy, przestałem używać koralików, a styl moich lamp zaczął się zmieniać coraz bardziej. Widać to doskonale w galeriach na mojej stronie.
Czas potrzebny na wykonanie jednej lamy to ok 1,5 do 2 miesięcy, co oznacza, że musisz włożyć w nią naprawdę dużo pracy. Ile czasu dziennie trzeba temu poświęcić?
Jest to bardzo specyficzna praca i nie można tu mówić o jakiejś dziennej liczbie godzin, które na nią poświęcam. Czasami będą to 3 godziny, a czasem i 12. Dużo zależy od etapu pracy. Wymyślanie, szukanie inspiracji, projektowanie i rozrysowywanie wzoru jest etapem najmniej przewidywalnym. Przy malowaniu natomiast, w grę wchodzi czas schnięcia. Rzeźbienie i nawiercanie otworów jest etapem najbardziej pracochłonnym. Jest również najbardziej wymagające i męczące dla dłoni. Nad tym mogę pracować cały dzień lub do momentu, gdy ręka zaczyna boleć, co może mieć wpływ na moją dokładność i podnosić ryzyko popełnienia błędu.
Czym się wyróżniają Twoje produkty?
Moje lampy w całości wykonywane są ręcznie z owocu, który dzięki swym właściwościom jest w pewnym sensie fenomenem w przyrodzie. Każda tykwa jest inna, posiada niedoskonałości, została stworzona przez naturę, a ja nadaje jej jeszcze bardziej indywidualny charakter i walory użytkowe. Nigdy nie powtarzam wzorów moich lamp. Chcę, aby każda była niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju (jedynym wyjątkiem był motyw kuli ziemskiej). Priorytetem jest dla mnie jakość i unikalność, a nie ilość. Zawsze chcę być pewien, że każda lampa wykonana jest najlepiej i najsolidniej jak to tylko możliwe. Dzięki efektom świetlnym, które kreują, obcowanie ze światłem zyskuje nowy wymiar. Staram się również, aby moje lampy łączyły w sobie walory rękodzieła i nowoczesnego designu. Lubię złożone, geometryczne formy, pozbawione przypadkowości. Najwięcej inspiracji czerpię z fraktali.
[advertisement banner=”” campaign=”” zone=”12″ mobile=”true”][/advertisement][advertisement banner=”” campaign=”” zone=”1″][/advertisement]
Dlaczego nie realizujesz indywidualnych zamówień?
Przede wszystkim ze względu na bardzo duże zainteresowanie tym, co robię. Gdybym przyjmował indywidualne zamówienia, miałbym ich na rok lub więcej. Po drugie ceny moich lamp się zmieniają (tendencja zdecydowanie wzrostowa). Nie da się również przewidzieć, ile pracy pochłonie wykonanie danej lampy, a z oczywistych względów klient chciałby znać cenę wcześniej. Cenię sobie także wolność w mojej pracy. Wolę skupić się własnych pomysłach, na doskonaleniu tego, co robię, niż myśleć o terminach i oczekiwaniach klientów. Obecnie i tak każda kolejna lampa sprzedaje się właściwie natychmiast.
Czy mógłbyś wskazać na jakieś konkretne cechy, które charakteryzują Twoich klientów?
Zazwyczaj niewiele wiem o moich klientach oprócz tego, że pochodzą z różnych części świata. Na pewno są to ludzie ceniący rękodzieło, oryginalny design, niepowtarzalność i unikalność moich wyrobów. No i do tego mają finansowe możliwości, aby je nabyć. Do tej pory wysyłałem lampy m.in. do Meksyku, USA, szeregu krajów europejskich, Rosji, a nawet Malezji.
Co jest ważne w takiej pracy?
Cierpliwość, dokładność, precyzja, brak pośpiechu.
Jakich urządzeń używasz do procesu tworzenia?
Do rzeźbień i nawiercania otworów używam multiszlifierki Dremel 4000. Do tego sporo różnego rodzaju osprzętu, z wiertłami i frezami dentystycznymi włącznie.
Potrzebujesz jakiegoś konkretnego typu żarówek, które umieszczasz wewnątrz?
Kiedyś stosowałem zwykłe żarówki żarnikowe E14. W zależności od źródła światła uzyskamy efekty świetlne lepsze, gorsze lub nie będzie ich wcale. Począwszy od Lampy stojącej XVI stosuję żarówki halogenowe G4, które dają bardziej wyraziste i ostre wzory.
Mógłbyś opowiedzieć o procesie przygotowania owocu?
Przede wszystkim tykwa powinna być wysuszona i w pełni zdrewniała. Tykwy, które posiadam są już wyschnięte i gotowe do obróbki. Na początku usuwa się cienką zewnętrzną warstwę skóry. Teoretycznie kolejnym krokiem powinno być wykonanie otworu w tykwie i dokładne oczyszczenie wnętrza. Ponieważ w moim przypadku położenie i wielkość otworu wiąże się ściśle ze wzorem lampy, dlatego wykonuję go w późniejszym czasie, gdy wzór jest już zaprojektowany i rozrysowany.
Dlaczego pracujesz na owocu, a nie na jakiejś gotowej formie z tworzywa sztucznego? Ta nie wymagałaby pewnie tak wiele czasu i sam produkt byłby tańszy…
Od tykwy się to wszystko zaczęło i od samego początku praca z tym materiałem sprawiała mi ogromną przyjemność. Drewno tykwy różni się od zwykłego drewna. Jest bardziej jednorodne, nie posiada słojów ani sęków. Zewnętrzna warstwa jest twardsza, pod nią znajduje się dość miękka i wdzięczna w obróbce warstwa jasnego drewna. Być może perforację, jaką wykonuję w moich lampach, dałoby się wykonać również w odpowiedniku z tworzywa sztucznego, jednak wydaje mi się, że charakter rzeźbień w jasnym drewnie, przez które przenika światło, jest nie do podrobienia w innym materiale. Poza tym drewno jest czymś naturalnym, bardziej ekologicznym i przyjemniejszym w kontakcie niż tworzywo sztuczne.
Inspiracje czerpiesz z wielu źródeł. Twoja galeria prezentuje się bardzo pokaźnie, a każda z lamp jest jedyna w swoim rodzaju. Wszystkie zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale gdybym miała wybrać jedną, byłaby to lampa XIV, Globe II, zawsze fascynowały mnie globusy, takie miniaturki świata… Do której Ty czujesz największy sentyment?
Również bardzo lubię Globe II. Szczególnie, gdy porównam ją do pierwszej wersji. Był to jedyny przypadek, gdy powtórzyłem dany motyw w moich lampach. Jednak wydaje mi się, że i tak bardzo się różnią. Jak widać, moje lampy cały czas ewoluują, ciągle się uczę, doskonalę, szukam nowych rozwiązań, pomysłów, eksperymentuję z technikami. Nie chcę stać w miejscu i korzystać tylko ze sprawdzonych rozwiązań. Zazwyczaj więc bywało tak, że ze względu na postęp, każda kolejna lampa była w jakimś sensie tą ulubioną. Mimo to, wielką sympatią darzę Lampę stojącą XII, wspomnianą Globe II oraz ostatni Kinkiet VII, który zrobiony jest z największej jak dotąd tykwy, a poziom jego wykonania jest najwyższy .
Czy któryś z projektów sprawił Ci szczególnie dużo problemów? Miałeś taką sytuację, że lampy w zaawansowanym stadium pracy nie dało się dokończyć?
Wraz z powstawaniem nowych lamp i wyciąganiem kolejnych wniosków, praktycznie przy każdej kolejnej pojawiają się nowe wyzwania i mniejsze lub większe trudności, z którymi trzeba sobie poradzić. Chyba moja pierwsza lampa solidnie dała mi w kość i była sprawdzianem dla mojej cierpliwości i determinacji. Otóż, po nawierceniu wszystkich otworów zarówno tych mniejszych, przez które przechodzi światło, jak i większych, w które wklejać miałem koraliki, okazało się, że te drugie mają minimalnie za dużą średnicę. Klej nie trzymał koralików w środku i wylatywały. Głupi błąd, ale przecież nie miałem o tym zbyt wielkiego pojęcia. Nie można było kupić trochę większych koralików ponieważ ich rozmiary skaczą co ok. 2 mm. Tak więc kupiłem specjalny kit do drewna i każdą jedną dziurkę (razem ok. 600) wypełniłem a następnie nawierciłem jeszcze raz, tym razem nieco mniejsze otwory. To była całkiem niezła lekcja jak na początek. Później nie miałem przypadku, aby w zaawansowanym stadium coś się stało i lampy nie dało się dokończyć.
A co się dzieje w momencie, kiedy popełniasz jakiś niewielki błąd – chyba, że nie popełniasz (uśmiech) – wkomponowujesz go w całość, czy zaczynasz pracę od początku?
Tylko raz (ponad 2 lata temu) zdarzyło mi się, że w początkowym etapie pracy popełniłem błąd i tykwa się zmarnowała. Ale było to jeszcze przed rzeźbieniem i wierceniem, więc nie było tragedii. Poza tym, pomijając jakieś drobne wpadki przy moich pierwszych lampach, błędów właściwie nie popełniam. Mam już na tyle dużo doświadczenia, że jestem w stanie przewidzieć potencjalne problemy. Zdając sobie sprawę z ilości pracy włożonej w każdą lampę i konsekwencji błędu, nigdy się nie śpieszę i nie robię niczego, gdy nie jestem na 100% pewien, że wykonam to tak, jak należy. Wiem, kiedy powinienem zrobić przerwę lub zakończyć pracę.
Jakie masz plany na przyszłość?
Nadal robić to, co kocham, rozwijać się w tym i tworzyć coraz piękniejsze lampy. W najbliższej przyszłości planuję wykonać pierwszą lampę podłogową, która prawdopodobnie będzie najbardziej okazała ze wszystkich. Będzie również kolejnym dużym wyzwaniem. I o to chodzi, aby nie stać w miejscu…
Przemysław Krawczyński
Urodził się w 1983 roku w Łodzi. Studiował Budownictwo na Politechnice Łódzkiej, ale w 2010 roku zrezygnował z nauki oraz pracy w studio architektonicznym, by w pełni poświęcić się pasji tworzenia lamp z tykwy. Odbył podróż do Senegalu, skąd przywiózł tamtejszą odmianę tego owocu. Dziś tworzy pod marką Calabarte.