Pochodzący z Japonii nurt wabi-sabi może być ratunkiem przed dyktatem modnego minimalizmu albo przytulnego hygge. W świecie designu zrobił on miejsce na to, co wypadało chować głęboko – czyli na przedmioty nieidealne i takież wnętrza. Pełne życia, z głębokimi bruzdami historii. Poznajcie Adama Leszczyńskiego z BLASK STUDIO, twórcę wyjątkowych ścian, znanego jako Walle.
„Weź nie młodniej, weź się starzej…” – śpiewa Paweł Domagała. Czy tego właśnie szukasz we wnętrzach? Pomagasz im się pięknie starzeć? Trochę przyspieszasz ten proces, nie oszukujmy się…
We wnętrzach szukam prostoty i spójności. Jestem wielkim fanem wszelakich staroci, moim zdaniem mają duszę. Tak samo jest z moimi ścianami. Zdarzają mi się projekty, w których muszę odkrywać krok po kroku warstwy farby na gotowej już ścianie, ale w większości przypadków taką ścianę tworzę od podstaw i właśnie jej muszę nadać duszę, charakter.
Czym jest wabi-sabi i dlaczego poszedłeś w tę stronę?
Dla mnie wabi-sabi to przede wszystkim prostota, równowaga i szacunek do materiału. Kieruję się przekonaniem, że im mniej, tym lepiej. To wszystko przekłada się na styl wabi-sabi.
Co robił Adam Leszczyński, zanim zaczął „psuć” ściany?
Tak naprawdę nie skończyłem żadnej szkoły plastycznej czy budowlanej, tylko gastronomiczną. Gotowanie sprawiało mi sporo radości. Jako kucharz odkrywałem nowe smaki, doznania. Teraz odkryłem w sobie nowe powołanie i staram się na nim skupić całą swoją uwagę. Choć gotowanie zawsze będzie bliskie memu sercu.
Czy ktoś Ci w tym pomaga? Czym jest Blask Studio?
Blask Studio to na tę chwilę jednoosobowy projekt. Oczywiście współpracuję z różnymi osobami i projektantami… Nie ukrywam, że w niedalekiej przyszłości mam zamiar zbudować zespół.
Skąd czerpiesz inspiracje? Czy klienci mają w głowach zarys projektu, czy to zawsze wychodzi od Ciebie? A może to czysta improwizacja?
Inspiracje są dla mnie bardzo ważne! Gdy wychodzę z domu, zawsze mam przy sobie mały notatnik i gdy coś wpadnie mi w oko, zaczynam szkicować. Często są to ciekawe połączenia kolorów, ale zdarzają się też przedmioty. Tak naprawdę nie mogę w stu procentach przedstawić swojego projektu klientowi, ponieważ każdy skrawek ściany jest inny. Z klientem omawiam szczegóły dotyczące kolorów i struktury, a już samo wykonanie jest oparte na mojej wizji.
Jak przebiega cały proces? Zdradź kilka tajników.
Nie używam gotowych materiałów, które imitują ściany. Zawsze szedłem pod górkę i stworzyłem metodą prób i błędów własną recepturę, dzięki której najlepiej uzyskuję efekt starej ściany.
Czy wystarczy zamówić u Ciebie ścianę np. z efektem rdzy? Czy wolisz wiedzieć, jak będzie wyglądała reszta wnętrza? Albo wręcz co na tej ścianie miałoby stać?
Często spotykam się z klientami na oględziny przed realizacją zamówienia. Jedną z ważniejszych rzeczy, na które zwracam uwagę, jest oświetlenie pomieszczenia.
Niewprawione oko doceni tylko to, co nie wymaga wysiłku. Błysk, wielkie, świeżo wypolerowane powierzchnie lub zaskakująco intensywne kolory na ścianie. Czyli albo elegancki minimalizm, albo maksymalizm, ale w wydaniu egzotycznym. Czy jest szansa, żeby Twoją ścianą zachwycił się nie tylko koneser?
Spotykam się z różnymi opiniami. Zazwyczaj są one pozytywne, ale zdarzają się też negatywne. Przy tworzeniu każdej ściany myślę o niej jak o płótnie, które trzeba zapełnić. Często ludzie zadają mi pytanie, czy gdzieś można kupić tapetę lub płytki ze wzorem z mojej pracy. Każda ściana, którą robię, jest jedyna w swoim rodzaju i nie znajdziemy drugiej takiej, dlatego nie myślę nad sprzedażą komercyjną. Zależy mi na indywidualnym charakterze.
Wokół hygge było bardzo głośno, chociaż jego główny cel nie ma z hałasem za wiele wspólnego. Minimalizm z kolei zmiótł wszystko, co gromadziliśmy, i spowodował wyrzuty sumienia u wiecznych zbieraczy. Jestem ciekawa, ilu ich znasz, tych „nawróconych” na ścieżkę „być, nie mieć”. I co oni na to, że jednak można tak po prostu – bez wyrzeczeń, odnajdując piękno w niedoskonałości…
Dobre pytanie! Wydaje mi się, że pewne trendy przychodzą i odchodzą, zauważyłem to np. po moich znajomych, którzy mówią „im mniej, tym lepiej”. Mam nadzieję, że trend na stare ściany się dopiero zacznie i będę miał sporo pracy (śmiech).
I na koniec mocny akcent: jaka jest kondycja designu w Polsce?
Wydaje mi się, że jest bardzo dobrze. Wiadomo, że trendy do Polski przychodzą z małym opóźnieniem, ale przykładem mogą być np. moje ściany. Czy pięć lat temu ktoś by się zdecydował na posiadanie takiej ściany, jakie robię? Wątpię! Dobrym przykładem mogą być też targi Warsaw Home, które odbyły się niedawno. Frekwencja mówi sama za siebie.
Fot. BLASK STUDIO