Aleksander Małachowski, znany jako hashtagalek. Fotografuje, ale nie robi tego tak, jak każdy. Jego instagramowe konto, na którym zamieszcza pełne symetrii i intrygujących niedopowiedzeń fotografie, obserwuje ponad 50 tysięcy osób. W wywiadzie dla MAGAZIF zdradza m.in. od czego się zaczęło i co musi mieć dziś dobre zdjęcie.
Kasia Księżopolska (MAGAZIF): Mówisz o sobie fotograf miejski. Co lubisz w mieście, w jego tkance?
Aleksander Małachowski/ hashtagalek: Ukryte detale, geometrie, jego zmienność. Lubię to, w jaki sposób miasto na mnie oddziałuje, jak mnie inspiruje. Może to frazesy, ale polecam spacer np. przez Wolę, gdzie jesteśmy poddawaniu zarówno uczuciom podziwu dla tego, co nowe jak i nostalgii, szacunku mijając starsze kamienice pełne historii. Za to kocham miasto.
Zajmujesz się fotografią architektury, ale Twoim zdjęciom daleko do standardowych przedstawień całej bryły budynku. Jest tu wiele symetrii, detalu. To Twój styl, który no właśnie: ewoluował, czy może od razu wiedziałeś, że będziesz fotografować budynki właśnie tak? Jak wpadłeś na to, aby robić zdjęcia w taki sposób?
Ewoluował. Tego jestem pewien. Wystarczy spojrzeć na moje zdjęcia na profilu na Instagramie od początku aż do teraz. Daje się szybko zauważyć, jak zmieniało się moje poczucie estetyki, co mnie interesowało w otoczeniu, jak zmieniała się technika wykonywania i edytowania zdjęć. Wpływ na te zmiany miało wiele czynników, ale do tych najczęstszych zaliczyłbym inspiracje oraz eksperymentowanie. Ogólnie mówiąc to bez tych dwóch składników nie widzę rozwoju artysty.
Im więcej podróżowałem z aparatem w ręku po mieście, tym bardziej wyraźne stawały się dla mnie dwa cele fotografii: pokazanie odbiorcom mojej własnej, wyimaginowanej wizji świata oraz zachęcenie ich do bycia bardziej wrażliwym na otoczenie. I stąd wziął się taki, a nie inny mój styl, w którym w sposób subiektywny opowiadam o tym, jak chciałbym widzieć ten świat. Minimalistycznie, kolorowo.
Czasami na zdjęciach, które robisz pozostaje niedopowiedzenie (jak np. na foto z Park of Poland): zdarza się, że nie wiemy, co na nich konkretnie jest. Lubisz taką grę z odbiorcami i pozostawienie pola do interpretacji?
A potem czytam w komentarzach pod zdjęciami na profilach Park of Poland wypowiedzi przypadkowych osób, że „kogo oni zatrudni do tych zdjęć, przecież tu nic nie widać, co za słaby marketing”… 🙂
Wracając do Twoich pytań – uwielbiam minimalizm a jeszcze bardziej lubię przy użyciu niego pobudzać kreatywność moich odbiorców. Często potem dowiaduję się, że dany budynek przypomina komuś tetrisa, a jeszcze innej osobie kojarzy się z planem zdjęciowym do Gwiezdnych Wojen – #takbyło. I to jest cudowne, gdyż z jednej strony masz prawdę twórcy, a z drugiej prawdę odbiorcy i obserwowanie, jak Twoje prace weryfikowane są przez rzeczywistość sprawia mi wielką frajdę.
Jakbym zapytała Cię o trzy rzeczy, które musi mieć wg Ciebie dobre zdjęcie, to co byś wymienił?
Pomysł, wykonanie i przemyślaną edycję. Do każdego z wymienionych elementów można teraz dołożyć konkretne czynniki, takie jak dobre rozpoznanie miejsca, przemyślana pora dnia, światło, kompozycja, barwy itd. To temat na książkę.
Działasz na Instagramie od lat. Czy uważasz, że to miejsce w sieci jest sensowne do budowania/ prezentowania swojego portfolio przez fotografów (także fotografów wnętrz)?
Zdecydowanie tak! Mówię to nawet z pełną świadomością tych wszystkich kłód rzucanych nam kolejno pod nogi przez Instagram – takich jak obniżane zasięgi, mnogość funkcji, wszechobecne boty… Za to zawsze byłem zwolennikiem podejścia, w którym użytkownik stara się być świadomy tej aplikacji. Jeśli dla wielu osób Instagram to jedyne miejsce do szukania inspiracji, to dlaczego obserwować tam kogoś, kto nic nie wnosi do naszej twórczości? Po co śledzić osoby, które są jedynie billboardami w rękach firm i potem narzekać na wszechobecne reklamy? Wiesz, to ty tu kreujesz „ścianę”. Nigdy nie zrozumiem większości narzekań na tą platformę – ona sama ma w sobie duży potencjał dla dowolnego twórcy, bo pozwala w łatwy sposób dotrzeć do potencjalnych odbiorców/klientów.
Można powiedzieć, że dziś zalewa nas ogrom zdjęć. I pytanie: czy zdjęcia robione telefonem nieco wyprą te robione profesjonalnym sprzętem?
Dla każdego coś dobrego! Poważniej mówiąc: sądzę, że każde z urządzeń ma dość zróżnicowanych odbiorców. Mimo niesamowitej technologii używanej przy współczesnych telefonach nadal konkretne sektory branży kreatywnej (i nie tylko) będą używać wyłącznie cyfrowych aparatów/kamer. W mojej fotografii sprzęt zawsze miał drugorzędne znaczenie – sam na co dzień korzystam wymiennie zarówno z telefonu (aktualnie Samsung Galaxy Note 10+) i aparatu (Canon 5D mark III). Jestem zdania, że dobre zdjęcie to głównie pomysł, a nie sprzęt.
Jakie masz plany na najbliższy czas?
Dalszą, wspomnianą już wyżej, ewolucję 🙂 Chciałbym przenieść mój charakterystyczny styl na inne pola, takie jak fotografia motoryzacyjna czy portretowa. Przynajmniej spróbować. Do dziś muszę sobie czasem przypominać, że właśnie od tych wielu prób zacząłem przygodę z fotografią i bez wielu godzin eksperymentów nie byłoby efektów. Rozwój to wieczne próbowanie i wyciąganie wniosków zarówno z sukcesów jak i porażek.
Piękne dzięki za rozmowę.
Fot.: hashtagalek