Od rana do nocy trwa tu niezwykła uczta. Smaki znane naszym najdawniejszym przodkom powracają w potrawach przyprawionych twórczą energią szefa kuchni. Ich refleksem jest także wystrój lokalu. Ożywionej na nowo tradycji oprawę nadał zespół pracowni NOKE Architects. Ze spektakularnym efektem, ale z szacunkiem wobec natury – dla dobra potomnych.
Przed wiekami kuchnia polska była znacznie bogatsza niż dziś się na ogół wydaje. Niezwykle różnorodna, zdumiewająco wyrazista w gamie smaków i aromatów. Przypomnieć o tym postanowił Dawid Zimnowodzki, właściciel restauracji „Wyraj” w Browarach Warszawskich, a przede wszystkim jej kreator – od generalnych rysów po najdrobniejsze detale. Wraz z szefem kuchni Mateuszem Fijałkowskim w twórczy sposób sięgnął zarówno do przepisów sprzed kilkuset lat, jak i jeszcze dawniejszych śladów albo wzmianek – z ery plemion słowiańskich.
Stąd już sama nazwa: „Wyraj”, która oznacza słowiański raj. Nasi przodkowie wierzyli, że kto zejdzie z tego świata, trafi do świętego lasu, gdzie w cieniu otaczanych kultem dębów trwa wieczna biesiada. W dwóch działach menu, nazwanych Uczta Dzień i Uczta Noc, znajdziemy więc to, co przez stulecia było pokarmem Słowian. Między innymi potrawy zbożowe, mleko, sery, ryby słodkowodne i morskie, dziczyznę, ptactwo, a także – w zależności od pory roku – rozmaite warzywa, owoce, zioła, grzyby czy miód. Są tu znakomite propozycje od śniednego ranka (śniadania) po wieczerę (kolację), nie brakuje też wetów (deserów) ani równie mocno osadzonych w tradycji napitków i trunków.
Kulinarna podróż w głąb kultury słowiańskiej wymagała odpowiedniej oprawy. Wnętrza, które tak jak menu połączy dawne, zapomniane tradycje z nowoczesnym spojrzeniem. Projektanci z pracowni NOKE Architects sięgnęli zatem do motywów z dziedzictwa naszych ziem i poddali je artystycznej czy designerskiej reinterpretacji. Stworzona przez nich przestrzeń przenosi gości w odległą, może nawet baśniową rzeczywistość, zarazem swojską i bliską. W dzień i w nocy.
Żywe dziedzictwo
Projekt bazuje na szlachetnych, naturalnych i trwałych materiałach. Jasna kamienna posadzka jest tłem dla ciepłych odcieni dębu – tego ze słowiańskich wierzeń. Dominuje dąb belkowy, w akcentach pojawia się dąb sękaty (m.in. pomocnik kelnerski przy drzwiach) oraz ciemniejszy dąb wędzony (podstawy stolików, pionowe podziały obudowy baru).
Współczesnym dopełnieniem drewna stała się ciemna, oksydowana stal widoczna w podstawach szklanych stołów i wysokich stolików w witrynach. Akcent nieprzemijającej nowoczesności wprowadzają lampy z recyklingowanego aluminium polskiej marki Lexavala (na ścianie pokrytej płytkami). – To jeden z licznych tu przykładów krajowego wzornictwa i lokalnej, głównie rzemieślniczej produkcji – podkreśla Piotr Maciaszek, który wraz z Karolem Pasternakiem i Maciejem Jasiną przygotował projekt.
Piec, kosz, łódź
W samym centrum lokalu znalazły się dwa kontuary. Pierwszy – ceramiczny – przypomina dawne piece chlebowe. Tu więc serwowane są potrawy. Sąsiedni, z masywnym marmurowym blatem na drewnianej podstawie, oryginalną formą odwołuje się do tradycji koszykarstwa – pomiędzy czarnymi słupami przewija się pas giętej sklejki. – Motyw plecionek zaczerpnięty ze znalezisk archeologicznych powraca zresztą w wielu elementach aranżacji. Między innymi w zygzakowatej formie długiej szklanej lampy nad barem czy w zdobieniach małych kwadratowych stolików w strefie śniadaniowej – wymienia Karol Pasternak.
Ale nie tylko one wyraźnie nawiązują do świata Słowian. – W wielokątnych blatach z ciemnożółtego szkła staraliśmy się zawrzeć echa plastrów miodu. Stół-łódź w kameralnej niszy wprost nawiązuje do czółen i świata rybaków. Na masywnych podstawach małych wysokich stolików pojawiły się postaci rodem z tanecznego korowodu z posągu Światowida z Zbrucza, jednego z najcenniejszych zabytków Słowiańszczyzny – opisuje Maciej Jasina. Motywy te na powierzchni posągu datowanego na XI wiek wypatrzyła Ola Niepsuj, wielokrotnie nagradzana ilustratorka, chętnie zapraszana przez NOKE Architects do współpracy.
Splecione wątki
Najważniejszym tu dziełem Oli Niepsuj jest unikatowy, szalenie wyrazisty kobierzec, który pokrywa ściany lokalu. Ta wielkoformatowa kompozycja budzi nieodparte skojarzenia z arrasami wawelskimi. Przypomina też, że jeszcze przed kilkudziesięciu laty gobeliny, kilimy czy makaty stanowiły ważny element wyposażenia polskich domów. A przede wszystkim – w niezwykle sugestywny sposób przenosi gości w mityczny świat, wprost na słowiańską ucztę pod dębami.
Tapiseria z „Wyraju” jest zupełnie wyjątkowa nie tylko pod względem estetycznym. Ma też ważny wymiar ekologiczny. Tkanina powstała z poliestru pochodzącego z recyklingu. – Zwracamy na to uwagę, bo ekologia wciąż jeszcze kojarzy się raczej z szarym papierem pakowym niż z feerią barw. Tymczasem nawet tak piękne dzieło jak „arras” Oli Niepsuj może być przejawem myślenia proekologicznego w praktyce – podkreśla Piotr Maciaszek.
Dla przyszłych pokoleń
Wymiar środowiskowy projektu ma jednak znacznie szerszy zakres. „Wyraj” powstał w samym sercu Browarów Warszawskich – na parterze miedzianego gmachu „Apartamentów przy Warzelni”. Zajął lokal wcześniej wykorzystywany przez luksusową restaurację z owocami morza. Choć inwestor był gotów nawet na wymianę wszystkich elementów architektury wnętrza, projektanci z pracowni NOKE Architects zaproponowali rozwiązanie znacznie bardziej zachowawcze. Twórcze działania zaczęli od analizy elementów, które nadawały się do wtopienia w nową aranżację.
Zachowali zatem ogólny plan lokalu, a wraz z nim wszystkie kluczowe instalacje, w tym wentylację i klimatyzację. Bez zmian pozostała część kuchenna razem z zapleczem i magazynami. W sali restauracyjnej natomiast udało się obronić część wykończeń, m.in. kafelki na ścianach, a przede wszystkim wspaniałą posadzkę z marmurowych płytek. Duże partie ścian w takim stanie, w jakim były, zostały pomalowane ekologiczną farbą mineralną w odcieniu szarości, dlatego poniżej czy powyżej barwnego arrasu dostrzec można ślady historii tego miejsca. Autentyzm kreacji podkreślają używane krzesła Bruno Raya – odnowione, ale z zachowaniem ich vintage’owego charakteru.
Świt czy zmierzch
Uczta w „Wyraju” trwa od rana do nocy, a za ruchem Słońca po niebie podążają lampy. Oświetlenie restauracji oparte na diodach RGBW pozwala w prosty sposób tworzyć sceny świetlne m.in. na śniadania, lunche, kolacje i wreszcie nocne posiedzenia czy koncerty, gdy baśniowe kolory przenoszą gości w nierzeczywisty świat. – Okrągłe lampy nad barem zamieniają się wtedy w gwiazdy czy planety, a stół-łódź sunie po błękicie wody. Nad głowami gości pojawia się zieleń drzew – opisuje Karol Pasternak.
Jeszcze inny świat przez całą dobę czeka w łazience. Wypełnia ją kolor wina – symbol uczty, a zarazem motyw z kultu religijnego. Woda do umywalki płynie tu z baterii-kaskady niczym ze źródełka. Świetlisty okrąg jak nimb zachęca, by zrobić sobie selfie. Z kolei szafka, która przeczy geometrii, każe zadać sobie pytanie o liczbę wychylonych już pucharów.
To tylko kilka detali z bogactwa, które wizytę w „Wyraju” czyni wyjątkowym przeżyciem. Tu każdy drobiazg, pieczołowicie dobrany przez projektantów lub przez właściciela lokalu, opowiada historię. Warto się w tę opowieść z uwagą wsłuchać, próbując smaków słowiańszczyzny.
Zespół projektowy: NOKE Architects – Piotr Maciaszek, Karol Pasternak, Maciej Jasina
Projekt arrasów: Ola Niepsuj
Zdjęcia: Piotr Maciaszek
Galeria zdjęć
Fot. Piotr Maciaszek
oprac. na podst.: mat. prasowe NOKE Architects