Ewolucja przestrzeni biurowych cz. III: pracownik uprzedmiotowiony
Jak zmienią się biura na skutek pandemii? W cyklu poświęconym historii biur wracamy do ich początków i przywołujemy najważniejsze koncepty. Zapraszamy na część III cyklu o ewolucji przestrzeni biurowych.
W jakim kierunku rozwijać się będą biura? Zmniejszy się ich wielkość, bo praca zdalna okazuje się efektywna? Design dopasujemy do zapotrzebowania na dystans społeczny? Pewne jest jedno – biura się zmienią i jeszcze nie wiemy jak. Przy tej okazji przyglądamy się historii przestrzeni pracy. Szukamy w niej punktów zwrotnych, by na koniec zastanowić się, co nas czeka po kolejnym przełomie.
Przeczytaj również poprzednie części naszego cyklu: Ewolucja przestrzeni biurowych cz. I: początki oraz Ewolucja przestrzeni biurowych cz. II: stal i elektryczność
Czas zajrzeć do wnętrz pierwszych biur. Kluczowe momenty ich rozwoju związane są z postacią amerykańskiego inżyniera Frederica W. Taylora, twórcy metody organizacji pracy zwanej od jego nazwiska tayloryzmem oraz architekta – Franka Lloyda Wrighta.
Pochwała maszyny
Początek ery przemysłowej to okres fascynacji maszyną, traktowanej niemal jako twór doskonały, w odróżnieniu od człowieka – jego niedoskonałego twórcy. To właśnie ten pogląd staje się fundamentem tayloryzmu. Metody, która podporządkowuje człowieka – pracownika maszynie i ściśle określonym procedurom. Od robotnika fabrycznego nie oczekuje się myślenia. Przeciwnie – idealnie jest, gdy pracuje on jak bezwolny mechanizm, a jego ruchy są w pełni kontrolowane i wyznaczane odgórnie wypracowanym schematem. Podajmy przykład: pracując w Bethlehem Steel Corporation Taylor opracowuje dokładną procedurę dla robotnika zajmującego się ładowaniem na wagony surówki żelaza. Począwszy od ustalenia kształtu szufli, długości czcionka, jak i kąta nachylenia łopaty przy nabieraniu oraz jej wychylenia przy wyrzucaniu ładunku do wagonu. Nawet ułożenie stóp przy wykonywaniu całej czynności zostaje ściśle ustalone. Podobno wydajność pracy ładowaczy wzrasta kilkukrotnie. Tayloryzm odnajduje swoje wzorcowe odzwierciedlenie w fabryce samochodowej Henry Forda, gdzie ludzie faktycznie traktowani są jako części składowe maszyny.
Ford, w dążeniu do maksymalnego wykorzystania ludzkich możliwości fizycznych, dochodzi nawet do wniosku, że nie zawsze „cały człowiek” potrzebny jest do wykonywania danej pracy. Oblicza więc, ile stanowisk fabrycznych mogą obsługiwać osoby pozbawione nóg lub rąk. I faktycznie zatrudnia pracowników także i pod tym kontem.
Robotnik biurowy
W swojej książce „Zanikające granice: antropologizacja nauki i jej dyskursów” Karolina J. Dudek, tak definiuje pogląd na temat roli pracownika w tamtych czasach: „Wedle definicji „fordowskiej” człowiek ery przemysłowej jest elementem maszyny, trybikiem w korporacyjnej machinie. Takie fordowskie jednostki, podobnie jak mrówki, jeśli by poszukać analogii w świecie zwierząt, stanowią doskonałe cegiełki do budowy homogenicznych, ściśle zintegrowanych i całkowicie statycznych struktur społecznych”.
Temu podejściu podporządkowana jest cała przestrzeń fabryczna, ale wzorzec Taylora przenika również do przestrzeni biurowych przeznaczonych dla pracowników umysłowych. Podobnie jak w przypadku hali fabrycznej najważniejsze pozostaje zagwarantowanie sobie przez zarządzających kontroli nad wszystkimi pracownikami.
Cały czas pozostają oni w ich polu widzenia. Kierownictwo zaś może się schować we własnym biurze. Rozkład miejsc pracy jest ściśle określony, a niekiedy stosuje się oddzielenie stanowisk kobiecych od męskich. Plan biurowy oparty na tayloryzmie pozwala przy tym na postawienie większej liczby biurek w pomieszczeniach. Podmiotowość przedsiębiorstwa – w odróżnieniu od urzeczowienia pracowników – podkreślają liczne symbole montowane na ścianach i górnolotne hasła podkreślające dominującą rolę firmy. Są także informacje o strukturze organizacyjnej, jako nadrzędnej względem osób, które pracują w jej ramach i ściśle zhierarchizowanej. Nie ma mowy o komforcie pracownika czy jego dobrym samopoczuciu. Biura i praca w nich mają przypominać czynności wykonywane przy taśmie produkcyjnej, sprowadzone do mechanicznych, automatycznych i z góry określonych powtórzeń. Żadnej dowolności w sposobie organizowania sobie stanowiska pracy, przestrzeni dla indywidualnych potrzeb. I żadnej prywatności.
Krzesło jako instrument kontroli
Za jedną z wzorcowych realizacji tayloryzmu uznaje się wybudowane i otwarte w 1904 roku biuro firmy Larkin Soap Company projektu Franka Lloyda Wrighta. Budynek administracyjny zatrudnia wówczas 1800 pracowników, którzy przetwarzają 5000 zamówień dziennie. Wright projektuje dla nich otwartą przestrzeń w centrum, a cały budynek, jego podział – podkreśla ten ściśle hierarchiczny, taylorowski schemat zarządzania. Gęsto ustawione biurka. Jedno za drugim i w kilku rzędach. Widok, który faktycznie przywodzi na myśl pracę taśmową w hali fabrycznej. Nie ma jednostki, jest ul. W dodatku pozbawiony dostępu do okien. Budynek jest hermetycznie zamknięty, a wewnątrz zamontowana zostaje prymitywna klimatyzacja.
Wright projektuje nie tylko budynek, ale także meble pracownicze: wąskie, wyposażone w blat i półkę boczną szeregi stanowisk, gdzie człowiek siedzi praktycznie w jednej pozycji przez kilka godzin. Bez możliwości zmiany pozycji czy rozciągnięcia zesztywniałych mięśni . Mało tego, Wright projektuje również krzesło pracownicze, które – jak pisze w Karolina J. Dudek w książce „Koniec ery calvadosu”: „(…) miało misję do spełnienia. Dyscyplinowało ciało. Było instrumentem kontroli i podporządkowania”. Twarde, niewygodne, wymuszające określoną pozycję do pracy.” Na dachu Larkin Building zorganizowana zostaje przestrzeń rekreacyjna z kuchnią, jadalnią, a nawet biblioteką, co jednak nie ma służyć relaksowi w przerwach od pracy, ale organizowania czasu po niej. „Zgodnego z ówczesnym paternalistycznym modelem kapitalizmu” (Karolina J. Dudek).
W stronę estetyki
Lata 30. XX wieku przynoszą zmiany. Entuzjazm „Ryczących lat dwudziestych” zostaje gwałtownie zatrzymany katastrofą na Wall Street w 1929 r. Od tego czasu biura stają się bardziej „ludzkie”, estetyczne. Stawia się na wydajność, a nie ściśle kontrolowaną organizację pracy. Odtąd też biura mają także budować wizerunek firmy. To jeszcze nie jest istotne odejście od zasad tayloryzmu, zwłaszcza w zakresie sztywnej hierarchii, ale kierunek się zmienia. Do aranżacji wnętrz przenika dążenie do zaspokojenia potrzeb estetycznych i zapewnienia większego komfortu pracownikom. Najciekawszy budynek biurowy i jego wnętrze reprezentujący tę zmianę jest zaprojektowany znów przez Franka Lloyda Wrighta – Johnson Wax Headqarters.
Jest rok 1939. Przestrzeń pracownicza, tzw. Wielka Hala w ogóle nie przypomina tej centralnej w Larkin Building. Meble – również zaprojektowane przez Wrighta, są wielofunkcyjne i estetyczne. Stanowiska pracy oddalone od siebie. Oddech, przestrzeń, ciepłe kolory i naturalne światło płynące z sufitu. I niezwykły na owe czasy element konstrukcyjno – dekoracyjny, jakim są „drzewiaste” kolumny. Z wąską podstawą i rozszerzające się ku górze, które rozsławiają budynek na cały świat. Na etapie projektu spotykają się z nieufnością władz budowlanych w Wisconsin twierdzących, że projekt jest nierealistyczny. Wrightowi udaje się go wybronić, a Johnson Wax uznawany jest dzisiaj za jeden z 25 najlepszych budynków biurowych XX wieku.
Michał Nowacki, projektant z CONSIDO, firmy zajmującej się projektowaniem i wyposażaniem przestrzeni publicznych tak podsumowuje ten okres: – Na początku XX wieku architekci próbowali sprostać nowym wymogom efektywnej pracy. Jak się okazało człowiek był najbardziej zawodnym elementem, dlatego celem architektury miało być jego formowanie, udoskonalanie i kontrolowanie. To dlatego architekci w tamtych czasach zapatrzeni byli w projekt idealnego więzienia Panoptikon Jeremy’ego Benthama. Opartego na centralnym planie, w środku którego znajdowała się wieża obserwacyjna. Po czarnym czwartku z 1929 roku doszło do odrzucenia brutalnego modelu Taylora. Powoli w siłę rosnąć też zaczęła klasa średnia. Wkrótce stała się ona głowną siłą nabywczą w USA, z którą należało zacząć się liczyć.
Czytaj dalej: Ewolucja przestrzeni biurowych cz. IV: Od pierwszych open space po farmy kubików
Partnerem cyklu jest firma CONSIDO.
[advertisement campaign=”90″ zone=”0″ mobile=”false”][/advertisement]
[advertisement campaign=”91″ zone=”0″ mobile=”true”][/advertisement]